Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Wielka księga zabaw traumatycznych CIV - straszydła i straszaki

24 514  
3   6  
Kliknij i zobacz więcej!Dziś inaczej, bowiem zebrała się całkiem pokaźna ilość materiałów o duchach i zjawiskach nadprzyrodzonych. Zatem i tę część trzeba opublikować, bowiem jednego nie można autorom odmówić - jest traumatycznie. A może i Ty najadłeś się strachu przeżywając jakąś przygodę? Opisz ją i wyślij do mnie - formularz kontaktowy na końcu artykułu.

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom, których psychika nie jest wypaczona stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...

PIŁA

Sytuacja miała miejsce równe 27 lat temu i nie dotyczy bezpośrednio mnie, ale mojego ukochanego wujeczka i ojca chrzestnego zarazem. Rzecz się dzieje na wsi, w czasie słonecznych wakacji. Wujek, mały odkrywca, poszedł z kolegą do sąsiedzkiej stodoły w celu zabawy na stosie siana (proszę sobie z niczym nie kojarzyć, normalnie ma żonę i dziecko). Pech chciał, że od razu po wejściu ich oczom ukazała się nieznana, srebrna, kusząca blaskiem bliżej niezidentyfikowana maszyna, która okazała się piłą tarczową do cięcia drewna. Podczas, gdy wujek mój ogarniał ostrość zębów na metalowej tarczy, kolega okazał się większym hardkorowcem, gdyż zakradł się i zdecydowanym ruchem ową tarczą zakręcił...
Akcja błyskawiczna. Łzy w oczach, bieg do domku z palcem w drugiej dłoni, krew na rękach, twarzy, nogach, masakra totalna, rzeźnia, ciemność przed oczami babci, szaleńczy pęd do szpitala, nieustanne zdrowaśki. Okazało się, że paluszek wisiał jednak na kawałku skóry i, mimo że piła przerwała ciągłość tkanek i odsłoniła nabiegłe krwią żyły, udało się go uratować .Wujek może cieszyć się nie do końca sprawnym, ale zawsze jednak jakimś, palcem serdecznym prawej dłoni, z blizną niczym obrączka, którego może bezboleśnie wyginać na wszystkie strony świata.

by Afi1987 @

* * * * *

SPOTKANIE

Miałem to ja wtedy parę latek i jeździłem sobie 4-kołowym pojazdem (BMX z bocznymi kółkami), a że się nudziłem to wymyśliłem sobie, że sprawdzę jaką szybkość potrafi osiągnąć mój rower. Rozpędzam się z górki, mijam jeden blok (nawet szybko), mijam drugi. I wtedy z zakrętu wyjeżdża kolega (również 4-kołowcem). Rower gwałtownie się zatrzymuje, ja wylatuje w powietrze, przelatuje nad kolegą uderzając go z buta w głowę (jedyne jego obrażenie), ląduje na asfalcie w pozycji modlącego się Araba i jadę tak ze 3 - 4 metry. Ulica pięknie pomalowana na czerwono, a ja unikałem jazdy na rowerze przez tydzień.

DEJA VU?

Rok po ostatnim wypadku, znowu się nudzę, i postanowiłem przetestować szybkość BMX-a po tuningu (zdjęto mi boczne kółka). Rozpędzam się z tej samej górki i przy mijaniu tego samego bloku za tego samego zakrętu, wyjeżdża ten sam kolega (nawet pogoda podobna była... pomyślałem tylko "Znowu to samo"). Rower znowu się zatrzymuje, kolega po gwałtownym spotkaniu się z kierownicą mojego roweru spada na ziemie, unikając tym samym uderzenia w twarz z buta, kiedy przelatywałem nad nim, ja ląduje znowu w pozycji modlącego się Araba, niestety siła upadku sprawiła, że zmieniłem pozycje na "Na pieska" (z tym szczegółem, że zamiast opierać się o asfalt rękami, zrobiłem to łokciami) i tak przejechałem znowu 3-4 metry, kolejny raz pięknie pomalowana jezdnia i kolejne rany.

ŁAZIENKA

Swojego czasu, panowała na osiedlu moda na tworzenie "smoka" z zapałek (czyt. otwierasz lekko pudełko, zapalasz jedną zapałkę, a ona podpalając resztę tworzy "fale" ognia). No i pewnego razu, wieczorem gdy byłem sam z Ojcem w domu poszedłem do łazienki w celu zrobienia tegoż smoka. Wszystko było fajnie dopóki ta "fala ognia" nie podpaliła gazet leżących na piecu. Ja oczywiście strażak ze stażem. Zamiast do gaszenia ognia użyć wody z pobliskiego kranu, zacząłem to robić kapciem Ojca (szybko się osmalił, więc go odłożyłem ). Widząc, że nie dam rady (ogień zajął się już panelami na ścianie ) wyszedłem z łazienki jakby nic się nie stało i położyłem się w łóżku przed telewizorem. Oczywiście Ojciec poczuł dziwny swąd otwiera drzwi łazienki i w tym momencie przedpokój został baaardzo szybko oświetlony, wtedy wezwał szybko sąsiadów, i wspólnie ugasili pożar (o ochrzanie jaki dostałem nie wspomnę) . Gdy spojrzałem na łazienkę po jej ugaszeniu, zauważyłem, że prócz nieszczęsnych panel na ścianie, osmalił się też sufit, od tego czasu unikałem zapałek, do aż nie dostałem pierwszej petardy (siłą woli takiej nie zapalę).

by Drake-phoenix

* * * * * *

STRACHY NA LACHY, CZYLI STRASZNYCH HISTORYJEK GARŚĆ

PO PIERWSZE


Rzecz miała miejsce na wakacjach A.D. 2005. Ja, brat mój i dwóch jego kumpli. Poszliśmy sobie pewnego wieczora na ognisko. Uradziliśmy, że ognisko zrobimy sobie na starych opuszczonych kamieniołomach. Teraz do rzeczy. Ciemno się już zrobiło, my się powoli zbieramy do domciu. Przysiedliśmy jeszcze przy dogasającym ognisku i zaczęliśmy sobie opowiadać straszne historyjki. Jakoś tak się nam dziwnie zrobiło. No nic, pora wracać. Droga do domu długa. Ciemno. Idziemy przez jakieś wielgachne pola. Rozmawiamy sobie ze sobą o tym i o owym. Nagle z tyłu dobiegł nas jakiś skrzypiący dźwięk. Oglądamy się a tam cos takiego:
Jedzie sobie rower, który nie ma kierowcy, tylko jakieś światło nad kierownicą. My wystraszeni stoimy w miejscu i nie wiemy co robić. Uciekać czy nie? Rower nas mija i wtedy dostrzegliśmy gościa z latarką na łbie który sobie rowerkiem pomykał. Nie widzieliśmy go wcześniej bo nam świecił w oczy.

PO DRUGIE

Poszliśmy sobie na nasze kochane kamieniołomy. Pod jedną ze skarp jest tunel, który biegnie poziomo pod ziemią, a później gdzieś skręca. Poszliśmy tam, żeby sobie fotki porobić. Mój brat i dwóch kumpli jego zostało na zewnątrz, a ja wlazłem do środka. Chwilę później wybiegłem stamtąd omal się nie zabijając przy wejściu. Co się stało? Brat mój zaczaił się przy wejściu i głośno krzyknął "Buuuuu!". To wystarczyło, żebym spanikował i zwiał.

PO TRZECIE

Wczesne lata dziewięćdziesiąte. Mieszkaliśmy jeszcze wtedy na wsi. Nasz domek dosyć stary był i posiadał taką niewielką komórkę. Pełno tam różnych gratów było. Ja z bratem weszliśmy tam (ja miałem jakieś 5 lat wtedy, młody 2 lata młodszy) co by pooglądać sobie różne graty i się pobawić. Wleźliśmy na stary wózek dziecięcy i siedzimy na nim. W pewnym momencie w kącie pomieszczenia podniosła się z ziemi jakaś stara szmata. My w ryk i chodu stamtąd. Nigdy więcej tam nie wlazłem, a ten materiał z ziemi został uniesiony przez szczura.

PO CZWARTE

Kilka lat później stałem z bratem na polu słoneczników. Obrywaliśmy z nich liście. Obok był taki maleńki lasek rosnący na dość stromej górce, a na dole bagno. Zawsze się bałem tego bagna i nigdy tam nie chodziłem. Ale do rzeczy. Obrywamy te liście ze słoneczników i w pewnym momencie słyszymy dość głośny ryk dobiegający gdzieś z tego bagna. Ekspresowo szybko znaleźliśmy się w domu i za żadne skarby nie chcieliśmy wrócić na to pole. A tak na moje to ryczał jeleń, a my, że byliśmy młodzi to wyobraziliśmy sobie jakiegoś potwora z bagien.

I PO PIĄTE

2006 A.D. Wakacje.
U nas w mieście jest w lesie taka fajna miejscówka. Poszliśmy tam na ognisko całą ekipą (ja, mój brat, trzech jego kumpli i jakaś dziewoja jeszcze). Ciemno się zrobiło w lesie. Słońce już dawno zaszło więc wracamy. Po drodze przechodziliśmy obok kapliczki zawieszonej na drzewie. Ktoś tam kiedyś gadał ze koło tej kapliczki straszy. Idziemy sobie, a mój brat w pewnym momencie, wystraszony mówi że coś kuca pod drzewem i się na niego patrzy. Szedł na końcu. My, nie przyznając się, byliśmy dość wystraszeni i nawet się nie obejrzeliśmy. To było chyba ostatnie ognisko w tym lesie z którego wracaliśmy po ciemku.

by ForeverAutumn

* * * * *

TRADYCJA RZECZ ŚWIĘTA!

Pamiętam była w domu taka tradycja, aby wczesnym rankiem wielkanocnym budzić całe osiedle petardami. Tato opowiadał, że używał do tego celu karbidu. Miałem wtedy jakieś 14 lat. Niedziela wielkanocna, 6:00, rodzice śpią. Ja i dwaj młodsi bracia stoimy na balkonie 4 piętrowego bloku (tu należy dodać, że nasz blok był połączony z drugim na kształt litery "L" z balkonami do wewnątrz), no i zaczyna się... Jedna petarda, druga, trzecia... Najmłodszy podekscytowany do granic, ponieważ jeszcze nigdy nie odpalał petardy, pyta się czy może sobie rzucić. Ja się zgadzam i mówię mu, że mu podpalę, a on niech ciska jak najdalej. Młody trzyma petardę, ręka mu lata jak pijaczynie po tygodniowym maratonie, przerażenie w oczach, diabelstwo sporych rozmiarów było, skupiony na maxa... Ledwo zapaliłem lont, a ten głupek już ją odrzucił! Oczywiście NIE za daleko. Wszyscy trzej zanurkowaliśmy głowami za barierkę w poszukiwaniu toru lotu petardy. W tym momencie na balkon wchodzi Tato. Co widzi? Piękny, pyszny dymiący sernik znajomej z trzeciego piętra sąsiedniego bloku! Jak pier****eło, to kawałki polewy czekoladowej doleciały aż do nas!!! I wytłumacz tu teraz, że to przez przypadek!

by Ketsalp

Traumatycy i wszyscy inni przeżywające mrożące krew w żyłach przygody! To seria o Was i dla Was! Klikaj w ten linek i pisz! Opisz naprawdę traumatyczną historię, która zagości na stronie głównej i którą przeczytają tysiące ludzi! W tytule maila wpisz WKZT, to mi bardzo ułatwi zbieranie opowiadań.

UWAGA! Znaczek @ występuje przy nickach osób, które nie założyły sobie (jeszcze) konta na najlepszej stronie z humorem na świecie!

Oglądany: 24514x | Komentarzy: 6 | Okejek: 3 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało