Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Filmy, które przekraczały seksualne tabu (zanim Grey stał się modny)

342 222  
564   96  
Zamieszanie dookoła Greya nie traci na sile. W chwili gdy każde dziecko ma dostęp do najmroczniejszych zakamarków japońskiej pornografii, niezdrowe podniecanie się „odważnymi” scenami sado-maso jest doprawdy urocze. Aż się człowiekowi przypomina czas, kiedy po raz pierwszy zobaczył cycki w „Twoim weekendzie”...

Dość więc już o tym harlequinie dla domowych kur. Zamiast tego przypomnimy wam kilka produkcji, które łamały seksualne tabu w ciągu ostatnich dekad.

Chwalebne początki

Kiedy jeszcze kinematografia ledwo raczkowała, już spowodowała skandal. Otóż w filmie „Wdowa Jones” z 1896 roku kamera uchwyciła... pocałunek! Produkcja ta trwała 47 sekund i była jednym z pierwszych filmów, który pokazany został szerszej publiczności. Dzieło to wywołało ogromną falę protestów, a w wielu przypadkach podczas projekcji dochodziło do interwencji policji.


Warto jednak nadmienić, że w tym samym roku powstał tez pierwszy film "porno"! We francuskim siedmiominutowym “La Coucher de Marie” zobaczyć można było rozbierającą się do rosołu babeczkę.
Wróćmy jednak do kinowego mainstreamu. Musiało minąć 37 lat, zanim odwiedzający kina widzowie uraczeni zostali sceną seksu. Mowa tu o "Ecstasy" z 1933 roiku. Mimo że kamera nie pokazała niczego poza twarzami aktorów, film został potępiony przez organizacje katolickie na całym świecie, a na jego premierę w niektórych krajach trzeba było czekać wiele lat. Warto było – dzięki tej odważnej scenie, dalsze „wielkie kroki” w eksploatacji tematu ludzkiej seksualności wykonywane były lawinowo.


W latach 50. nasi dziadkowie rumienili się podczas seansu „I Bóg stworzył kobietę”, gdzie wdzięki swe pokazywała pierwsza seks-bomba z prawdziwego zdarzenia – Brigitte Bardot. W tym samym okresie kościelne organizacje zaciekle walczyły z dystrybucją filmu „Baby Doll”, gdzie zaprezentowano scenę ssania kciuka przez nastolatkę.


Parę lat później kino przywitało agenta Jej Królewskiej Mości, który to z typową dla siebie klasą taśmowo chędożył piękne i zaskakująco łatwe panie.

„Głębokie gardło”

W 1972 roku w kinach pojawił się film o wiele obiecującym tytule - „Głębokie gardło”. Był to pierwszy pornol, który dopuszczony został do oficjalnej dystrybucji na terenie USA. Może to zasługa arcyciekawej fabuły? No bo w końcu niecodziennie spotkać można kobietę, która w wyniku genetycznego błędu urodziła się z łechtaczką w gardle...


Film, którego nakręcenie zajęło 6 dni, zarobił aż 600 milionów dolarów! Oczywiście film został ocenzurowany lub całkiem zakazany w wielu krajach, a także w niektórych amerykańskich stanach.


Nie zmienia to faktu, że pornos powstały w czasach, kiedy bobrzaste afro porastające kobiece łona było powodem do dumy wniósł do kina coś więcej niż fellatio na dużym ekranie.
Dzięki potężnym zyskom ze sprzedaży biletów, producenci „Głębokiego gardła” mogli sfinalizować kilka innych projektów, w tym „Teksańską masakrę piłą mechaniczną” - horroru, który wywołuje skrajne kontrowersje nawet dzisiaj.


„Ostatnie tango w Paryżu”

Podczas gdy Linda Lovelace udowadniała widzom, że jej przełyk jest w stanie pomieścić słusznych rozmiarów prącie, słynny włoski reżyser Bernardo Bertolucci również postanowił zaszokować kinomanów. „Ostatnie tango w Paryżu” wabiło do kin przede wszystkim nazwiskiem głównego aktora – Marlona Brando.


Jednak sam film daleki był od wcześniejszych produkcji z tym aktorem. To brudna, perwersyjna historia pewnej pary, która spotyka się w pustym apartamencie, aby oddawać się cielesnym uniesieniom zakrapianym nutką sadomasochizmu. Do historii też przeszła scena spontanicznego seksu analnego, gdzie za lubrykant posłużyło masło (ponoć to sam Brando dopisał ten fragment do scenariusza).
Bertolucci przez wiele lat musiał się tłumaczyć z tego dzieła, a Maria Schneider – aktorka grająca główną rolę – popadła w głęboką depresję i wylądowała w szpitalu psychiatrycznym.


Silvia Kristel kontra Laura Gemser, czyli „Emmanuelle” po wielokroć przegrzmocona

W 1974 roku Francuzi po raz kolejny udowodnili, że w temacie przekraczania granic nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Dzieło pt. „Emmanuelle” ze zjawiskową Sylvią Kristel oferowało takie atrakcje jak masturbacja, gwałt, a nawet odpalanie papierosa trzymanego w wargach sromowych. Widzowie zawyli z zachwytu.


Film, który obejrzało przeszło 300 milionów widzów, do dziś sytuuje się w czołówce największych francuskich hitów. Produkcja doczekała się siedmiu oficjalnych części oraz niezliczonych wariacji telewizyjnych i kinowych (wliczając w to wieloczęściową, amerykańską serię „Emmanuelle w kosmosie”...).
Tymczasem dwa lata po premierze pierwszej części tego softcore'owego ślizgacza, Włosi podchwycili temat. Światło dzienne ujrzała seria erotyków z indonezyjską pięknością - Laurą Gesmer.


W swojej długiej karierze „Czarna Emmanuelle” zapuściła się nawet w rejony kina kanibalistycznego, co dało twórcom okazję do pokazania kilku brutalnych gwałtów, rozczłonkowywania ofiar, kastracji oraz oczywiście cycków, zbrukanych krwią pożeranych istot ludzkich.

„Salo – 120 dni Sodomy”

Jednak to nie „Czarna Emmanuelle” jest sztandarowym przykładem łamania tabu przez włoskich filmowców. „Salo, czyli 120 dni Sodomy” - bardzo luźna ekranizacja powieści Markiza De Sade w reżyserii Piera Pasoliniego. To jedna wielka scena wyuzdanej orgii z udziałem faszystowskich dygnitarzy, podczas której widz ma okazję zapoznać się z pełnym wachlarzem najciekawszych dewiacji.


Są niewinne gwałty, jedzenie odchodów, skalpowanie na żywca, tortury, a nawet konsumpcja urżniętych jąder. Sam reżyser nie miał przyjemności podziwiania skandalu, którego stał się sprawcą. Ciało Pasoliniego znalezione zostało na jednej z włoskich plaż. Większość kości denata była pogruchotana, a genitalia zmiażdżone. Na koniec oblano artystę benzyną i podpalono. Wiele wskazuje na to, że Pasolini zabity został przez pewną 17-letnią męska dziwkę.
Wracając do „Salo” - film został oczywiście zakazany w wielu krajach, a pełna 117-minutowa wersja filmu wyświetlana była jedynie w Japonii.


„Kaligula”

Dzięki kooperacji włosko-amerykańskiej oczęta wrażliwych widzów zasmakowały widoku Malcolma McDowella wykonującego analny fisting na pewnym rzymskim arystokracie. Aby historyczny pornol pt. „Kaligula” mógł trafić do amerykańskich kin, trzeba było usunąć z niego aż 1/3 materiału. Po premierze filmu niektórzy aktorzy domagali się rekompensaty za wykorzystanie pornograficznych ujęć wbrew ich woli, a sam scenarzysta – Gore Vida – zrzekł się lwiej części swego wynagrodzenia, byle tylko jego nazwisko nie pojawiło się czołówce...


Mimo faktu, że „Kaligula” jest produkcją porno, to trzeba przyznać, że całkiem zgrabnie trzyma się historycznych realiów, a i rozmachu pozazdrościć mu mogą współczesne superprodukcje.

„Crash”

Przeskoczmy teraz dwie dekady do przodu, aby przypomnieć pewien wyjątkowo niepokojący film w reżyserii Davida Cronenberga. „Crash” to zgrabne połączenie dwóch rzeczy, które facetów wyjątkowo jarają. Mowa tu o samochodach i pięknych kobietach.


W błędzie jest jednak ten, kto myśli, że „Crash” to produkcja w stylu „Szybkich i wściekłych”. W filmie tym poznajemy trójkę młodych fetyszystów, którzy osiągają podniecenie seksualne poprzez prowokowanie niebezpiecznych wypadków samochodowych. Połączenie blaszanych zgliszczy z cielesnymi deformacjami i seksualną ekscytacją stanowi mieszankę wyjątkowo ciężkostrawną.


Seks na ekranie. Seks na planie

To oczywiście tylko kilka – naszym zdaniem – wartych odnotowania filmów, łamiących seksualne tabu. Na koniec zostawiamy pewną wisienkę na torcie.
Już w latach 70., kiedy to reżyserzy prześcigali się w pomysłach na zaszokowanie widzów, w USA narodził się nowy gatunek kina – tzw. „blaxploitation ”, czyli produkcje obsadzone głównie przez czarnoskórych aktorów. W tym czasie reżyser Melvin Van Peeble nakręcił dzieło pt. „Sweet Sweetback’s Baadassss Song” (1971 r.), w którym prawdopodobnie po raz pierwszy zdecydowano się na nakręcenie niesymulowanych stosunków seksualnych przed kamerą. Reżyser, który zagrał również główna rolę w tym dziele, podobno złapał na planie chorobę weneryczną.


Pomysł chwycił - widzowie byli zachwyceni. I tak też rok później w produkcji „Pink Flamingos” zaprezentowano oralny seks wykonywany przez obleśnego transwestytę na własnym synu...

We wspomnianym „Kaliguli” również w kilku przypadkach zrezygnowano z udawania seksu i postawiono na realizm. W większości z tych scen zagrały jednak aktorki i aktorzy porno. Ujęcia te jednak usunięto z oficjalnej, kinowej wersji filmu. Dostępne są one w tzw. wersji „uncut”. To pierwsza produkcja ze znanymi hollywoodzkimi aktorami, w której pojawiają się ujęcia porno.

Obecnie, czyli w czasach, kiedy co druga gwiazda może pochwalić się seks-taśmą, tego typu zabiegi są częściej spotykane. I tak na przykład znany z m.in. „Arizona Dream” Vincent Gallo wyreżyserował i zagrał główną rolę w filmie „The Brown Bunny”, w którym pojawia się czterominutowa scena niesymulowanego seksu oralnego. Dzieło Gallo pojechało nawet na festiwal do Cannes, ale nie zostało docenione...


Zwolennikiem pełnego naturalizmu w scenach cielesnej miłości jest też Lars von Trier, który podczas kręcenia „Antychrysta” wykorzystał dublerów Willema Dafoe i Charlotte Gainsbourg do zarejestrowania stosunku seksualnego. Wcześniej reżyser ten podobny zabieg wykonał w „Idiotach”.


Z całym szacunkiem, Grey, ale twoje sadomasochistyczne upodobania wydają się nam dziecinną igraszką.
16

Oglądany: 342222x | Komentarzy: 96 | Okejek: 564 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało