Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Pierwsze świadome wspomnienie z dzieciństwa

32 776  
75   1  
Jak daleko można sięgnąć pamięcią w dzieciństwo? Bohaterom poniższych historyjek udaje się sięgać dość głęboko. A niektóre wspomnienia nie są miłe. Zresztą poczytaj sam.

Moje takie w pełni świadome wspomnienie sięga roku 1987, miałem wtedy 3 latka. Mój tata przywiózł (Syreną 105 L ) ze szpitala moją mamę i młodszego brata, który właśnie przyszedł na świat. Pamiętam, że przyglądałem mu się przez dłuższą chwilę. Nagle mama powiedziała:
- To jest twój młodszy braciszek, ma na imię Grześ.
Na co ja z charakterystyczną dla 3-latka, sepleniącą wymową odpowiedziałem:
- On nie jest mój, to wasz srajtek.

Jest jeszcze jedno wspomnienie, wiek też 3 latka. Nie ma za bardzo czym się chwalić, ale napiszę.
Jak szedłem gdzieś z dziadkiem i pytałem dokąd idziemy, dziadek chyba nieświadomy tego, że szybko się uczę nowych słów, odpowiadał że "idziemy w p.izdu".
Historia właściwa, która zapadła mi w pamięci. Jechałem z rodzicami pociągiem. Razem z nami w przedziale siedziała starsza kobieta, z gatunku tych co lubią zagadywać dzieci. W pewnym momencie zapytała:
- Dokąd jedziesz chłopczyku?
Dumnie z uśmiechem na niewinnej dziecięcej buźce odpowiedziałem:
- W p.izdu.
Tata, zawstydzony zasłaniał mi usta ręką, a ja coraz głośniej krzyczałem "w p.izdu, w p.izdu..."

by guciolukas

* * * * *

Ja pamiętam jak raz bawiłem się z mamą w chowanego, miałem chyba trzy lata. To znaczy na początku bawiłem się z mamą, potem z mamą i tatą, a potem z mamą, tatą i resztą wioski. Schowałem się w porzeczkach i nie wyszedłem nawet, jak już wszyscy krzyczeli, gdzie jestem. A potem, po czterech godzinach, mnie znaleźli. To był największy wpie*dol, jaki w życiu zarobiłem.

by Szamano

* * * * *

Sięgnęłam pamięcią najdalej jak mogłam i przypomniałam sobie... Poduszkę w czerwoną kratkę, na której mama karmiła mnie piersią. Jeśli chodzi jednak o zdarzenia, to najwcześniejsze mam z wieku 3 lat.

Bardzo się bałam wtedy obrazów z Matką Boską Częstochowską, zwłaszcza tych wypukłych, dlatego nie cierpiałam chodzić do kościoła, gdzie był jej gigantyczny wizerunek. Pewnego razu jednak trzeba było wytrzymać naprawdę długą mszę, i to na samym przodzie kościoła, przed rzeczonym obrazem. Gdy tylko msza się skończyła i wyszliśmy stamtąd, na dziedzińcu pojawiło się mnóstwo ludzi, w tym Straszna Grupa w Bieli. Nie pamiętam dokładnie, czy to oni, czy tłok, czy zniknięcie rodziców z pola widzenia ostatecznie zadecydowało, że postanowiłam sama biegiem wrócić do domu tą drogą, którą stamtąd przyszliśmy. Tym samym wzorowo odnalazłam trasę powrotną i zdaniem siostry, zepsułam dzień jej pierwszej komunii, gdy to ona miała być najważniejsza, a tymczasem zabrałam swoją ucieczką całą uwagę gości.

by Zabij_Rebela

* * * * *

Miałem może ze 4 lata. Mama kazała mi ubrać kalesony, bo zimno było. Nie zdążyłem się rozebrać z tej masy ubrań i zwaliłem się w portki. Potem wracałem autobusem do domu. Wszyscy się ode mnie odsuwali. Własna matka też. Do dzisiaj nie ma takiego mrozu, żeby mnie zmusił do założenia tego wymysłu szatana.

by leepsky

* * * * *

A mi na pierwszy rzut przychodzi jedno zdarzenie z dzieciństwa kiedy miałem ok. 4-5 lat. Pamiętam, że od najmłodszego uwielbiałem słuchać z taśmy magnetofonowej mojego ulubionego satyryka, tj. Zenona Laskowika (oczywiście w duecie ze Smoleniem). Jak można się domyślać, nie do końca rozumiałem ich żarty, przynajmniej nie te, które bezpośrednio tyczyły się czasów PRL-u. W każdym razie... Niedzielne popołudnie, rodzina przed tv w komplecie, tj. rodzice i dwie dużo starsze siostry, ja - kilkuletni rodzynek. W tv lecą "Ptaki ciernistych krzewów" czy jak to się tam nazywało... Scena: Chamberlain obejmuje niewiastę, niezwykle romantyczna atmosfera, zaczynają się całować, cała rodzinka wstrzymuje oddech i nagle... Ja wypalam tekstem kabaretowym: "No i szablisko mu dyndało...". Do tej pory nie mam pojęcia dlaczego akurat tak mi się skojarzyło.
Oczywiście było już po filmie, bo do końca się nie pozbierali.

by mjankun


* * * * *

A ja pamiętam jak miałam 3 latka i grzywkę. Grzywka miała to do siebie, że co jakiś czas trzeba ją było podciąć, bo mi "do ocu wchodziła". Któregoś pięknego dnia, kiedy rodzice pojechali do kina i zostałam pod opieką babci, doszłam do wniosku, że już przyszedł ten czas i koniecznie trzeba obciąć grzywkę, bo jeszcze kilka minut i nie będę nic widzieć. Pechowo babcia właśnie oglądała teleexpress... Stwierdziłam więc, że jestem już na tyle duża, że mogę to zrobić sama. W efekcie obcięłam sobie grzywkę przy samej skórze, a jeśli dodać do tego fakt, że moja twarz była raczej okrągła, wyglądałam jak księżyc w pełni.

by magd87

* * * * *

Miałam 3 lata i mama założyła mi w niedzielę do kościoła nową sukienkę z ChRLD.
Była jasnożółta i z przodu miała taki biały drapowany materiał i wyszyte muliną rybki, i rękawy bufiaste i się "kołowała" jak się kręciłam w koło. I postanowiłam ją pokazać babci mieszkającej na parterze...
I jak się z tych schodów z*ebałam, to sukienka cała we krwi, ojciec na mnie krzyczał, a mama płakała razem ze mną i tamowała krew...

Nienawidzę sukienek do dziś.

by happy

* * * * *

Ja pamiętam pierwszy pobyt w sanatorium, miałam niecałe trzy lata. Pamiętam natryski i kolejkę dzieciaków do babki, która wszystkich szorowała jedną, strasznie szorstką gąbką; pamiętam światła samolotu za oknem i tłumaczenie pielęgniary, że to czarownica krąży, bo jeszcze nie śpimy. I pamiętam, jak raz nie mogli mnie dobudzić rano i dostałam śniadanie później, chyba w atrium, albo czymś takim - białe, kute meble ogrodowe i całkiem miła opiekunka - jedyne jaśniejsze wspomnienie stamtąd. I pamiętam też, jak baby rozmawiały - bo ciotka przyjechała mnie odwiedzić - żeby nie wpuszczać rodziny, bo będzie histeria.

by sunnivva

* * * * *

Byłem z ojcem na dworze (tudzież na polu, choć w tych stronach mówią "na dworzu"). Padre się z sąsiadem zagadał, tymczasem ja zauważyłem gościa z autkiem na radio, co mnie podjarało na tyle, że za nim poszedłem. Szedłem, szedłem, aż doszedłem do nieznanej okolicy. (Obecnie to sąsiednie osiedle, ale dla trzylatka to jak odkryć nowy kontynent). Rozglądam się, patrzę - jest domofon. Naciskam, naciskam wszystkie guziczki po kolei, po czym jest odzew. "Poprzepala domofon, gówniarz jeden!" Ja, zupełnie niewzruszony tym faktem powiedziałem "Zaprowadź do domu, (tu podałem adres)". I zaprowadziła.

by mielony_rabarbar

W poprzednim odcinku

Oglądany: 32776x | Komentarzy: 1 | Okejek: 75 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało