Byłem na weekend w Niemczech na chrzcinach. Kuzynce mojej narzeczonej się dziecko urodziło i trzeba je było wodą oblać, tudzież pogadać nad nim po niemiecku (ksiądz po polsku nic nie kojarzył) i zaśpiewać po angielsku (zamiast chóru dwie murzynki zaśpiewały jakiś gospel)
Generalnie przereklamowany ten kraj. A kilka rzeczy sprawiło, że musiałem zrewidować poglądy na temat Niemców.
1. Mówiło się u nas zawsze, że Niemcy to tacy solidni, pracowici i nie kantują tak jak Polacy. Że tylko my kombinujemy jak leci. I że tam to pracownicy mają raj na ziemi a taka bezduszność dyrekcji to tylko u nas.
Gdy rozstawaliśmy się z gospodarzami oczywiście zapraszaliśmy ich do Polski. Najlepiej na lato. Ojciec dziecka, niejaki Alex, niemiec z dziada pradziada, zaczął nam tłumaczyć, że on nie wie czy będzie miał urlop, bo to szefostwo mu wybiera kiedy ma iść (no cóż, u nas się mówi, że takie rzeczy to tylko w Polsce) ale zaraz potem dodał: A najwyżej załatwię sobie chorobowe (to też niby tylko Polacy sobie na lewo załatwiają)
2. Opowiadałem anegdotę o norweskich studentach medycyny z UJ. W skrócie szło tak: prof opieprzał polskich studentów "nie ściągajcie, patrzcie, Norwegowie w ogóle nie ściągają. Na zachodzie w ogóle nie ma zwyczaju ściągania. Oni płacą za szkołę to ją szanują". Sami Norwegowie wychodzili z egzaminu do ubikacji i naklejali sobie tam kartki z odpowiedziami na drzwiach.
W momencie gdy doszedłem z opowieścią do fragmentu "na zachodzie w ogóle nie ma zwyczaju ściągania..." ze strony Niemców usłyszałem salwę śmiechu.
3. Kuzynka wraz z ojcem dziecka mieszkają razem i razem się dzieckiem zajmują. Ale ślubu nie biorą. Nie dlatego, żeby się nie kochali
Po prostu póki nie wezmą ślubu ona wg prawa jest samotną matką z dzieckiem (ojciec nieustalony). A to oznacza, że dostaje zapomogę od państwa.
Jak widać Niemcy nie różnią się od nas za bardzo (może tylko tym pogańskim narzeczem którego zrozumieć nie sposób) Więc czy warto porównywać nas z nimi, że oni tacy lepsi, solidniejsi i wspanialsi?
Generalnie przereklamowany ten kraj. A kilka rzeczy sprawiło, że musiałem zrewidować poglądy na temat Niemców.
1. Mówiło się u nas zawsze, że Niemcy to tacy solidni, pracowici i nie kantują tak jak Polacy. Że tylko my kombinujemy jak leci. I że tam to pracownicy mają raj na ziemi a taka bezduszność dyrekcji to tylko u nas.
Gdy rozstawaliśmy się z gospodarzami oczywiście zapraszaliśmy ich do Polski. Najlepiej na lato. Ojciec dziecka, niejaki Alex, niemiec z dziada pradziada, zaczął nam tłumaczyć, że on nie wie czy będzie miał urlop, bo to szefostwo mu wybiera kiedy ma iść (no cóż, u nas się mówi, że takie rzeczy to tylko w Polsce) ale zaraz potem dodał: A najwyżej załatwię sobie chorobowe (to też niby tylko Polacy sobie na lewo załatwiają)
2. Opowiadałem anegdotę o norweskich studentach medycyny z UJ. W skrócie szło tak: prof opieprzał polskich studentów "nie ściągajcie, patrzcie, Norwegowie w ogóle nie ściągają. Na zachodzie w ogóle nie ma zwyczaju ściągania. Oni płacą za szkołę to ją szanują". Sami Norwegowie wychodzili z egzaminu do ubikacji i naklejali sobie tam kartki z odpowiedziami na drzwiach.
W momencie gdy doszedłem z opowieścią do fragmentu "na zachodzie w ogóle nie ma zwyczaju ściągania..." ze strony Niemców usłyszałem salwę śmiechu.
3. Kuzynka wraz z ojcem dziecka mieszkają razem i razem się dzieckiem zajmują. Ale ślubu nie biorą. Nie dlatego, żeby się nie kochali
Po prostu póki nie wezmą ślubu ona wg prawa jest samotną matką z dzieckiem (ojciec nieustalony). A to oznacza, że dostaje zapomogę od państwa.
Jak widać Niemcy nie różnią się od nas za bardzo (może tylko tym pogańskim narzeczem którego zrozumieć nie sposób) Więc czy warto porównywać nas z nimi, że oni tacy lepsi, solidniejsi i wspanialsi?
--
Jeszcze jedno hobby i wyjdę z internetu