Dzień dobry jestem z kobry,
witam wszystkich Bojowników po wielu, wielu latach obserwacji z kuluarów. Z tego miejsca z wypiekami wstydu na twarzy chciałbym się podzielić z wami moją historią.
Serwis odwiedzam już od czasów gównażerii kiedy to zasłyszałem oń na serwisie grono.net, który nie przetrwał próby czasu, a z którym byłem dość zżyty (a raczej z gronową społecznością moich gronek). Z racji iż nie byłem mentalnie gotowy na utratę kolejnego zabijacza czasu, wstępowałem jeno z rzadka, ale jak to zwykle bywa u osób uzależnionych nie pamiętam kiedy wizyty na joe przybrały charakter dzienny, czy też facebooko-podobny (w sumie to nie mam facebooka, więc trzeba gdzieś ten internetowy czas spędzić).
Byłem z wami kiedy YET królował na salonach i tańczył Fuldans , byłem z wami kiedy Ola Puchacz zagrała sobie na bojowniczych uczuciach i nie pokazała cycków, byłem z wami kiedy Lasior po raz pierwszy zabłysnął nie tylko zaczesem, byłem z wami kiedy Joe zawładnął Desdoid wraz z klonkontami pokroju Oazyspokoju, byłem z wami kiedy redakcja zagrała sobie na naszych uczuciach podmieniając Lasiora na ww. Trola, byłem z wami kiedy starali się wprowadzić ten cholerny player i jestem z wami teraz, kiedy Ruby pije uwarzone z subterralnych komentarzy piwo.
„Dlaczego dopiero teraz?” zapytacie.
„Z lenistwa” odpowiem.
Na swoje usprawiedliwienie chciałbym tylko napisać że to moja trzecia i finalna próba zostania bojownikiem. Dawno, dawno temu kiedy słońce było bogiem postanowiłem iż skrobnę coś tu i ówdzie, zasymiluje się, po-wydurniam się i poznam nowych ludzi. Założyłem konto, uzupełniłem z pełną pieczołowitością swój profil i niczym Tomyly Dżons w ściganym wkroczyłem na salony odziany w swój najlepszy avatar. Jakież było moje rozczarowanie kiedy moja niczym nie skrępowana chęć elektronicznych swawoli została, no właśnie… , skrępowana najzwyczajniejszą w świecie pandą.
Oburzony tak bezczelnym zmuszaniem MNIE, biednego żuczka, do daniny stwierdziłem że „nigdy więcej!”. Oszukiści i banda nowobogackich Zuckerbergów! I tak po raz pierwszy udałem się na odwyk na fochu. Mijały dni, tygodnie i miesiące, a jak wiadomo „jak kocha to wróci”. No więc wróciłem, ale po tak długiej nieaktywności jedyne co po mnie na stronie pozostało to… nic nie pozostało. Z mojego wrodzonego lenistwa postanowiłem nadal żerować na serwisie. I tak mijały kolejne dni, tygodnie i miesiące, aż do pamiętnego dnia kiedy w kuluary JoeMonster wkradła się cenzura. Ot wszelakie cycki, a nawet ich kontur stały się dla mnie przymusowym tabu. Początkowo nie było to zbyt wielkim problemem, bo cenzurę można było przeskoczyć prostym „tak tato, mogę już legalnie pić alkohol”, ale z czasem i to zostało zablokowane weryfikacją bojowniczą. Nastał czas uważniejszego przeglądania komentarzy, gdzie co jakiś czas pojawiał się nowy link, bo ten główny wygasł oraz googlowania zdjęć miniaturek. W tym miejscu chciałbym zaznaczyć, iż żaden cycek się przede mną nie ukryje (poza tymi Oly Puchacz)! Nawet ten ukryty pod swetrem spod którego wystaje jeno jeden „dzyndzel”. Jak łatwo się domyśleć, nie to skłoniło mnie do zostania bojownikiem. Nie skłoniła mnie nawet ogromna chęć zacytowania Bojownika propanbutan (https://youtu.be/DEhJgRveaV8?t=1m27s), pod sponsorowanymi artykułami, które Iskier starał się połączyć ze swoją pasją. Oj korciło! Nawet założyłem obecne konto gdzieś w tamtym okresie, ale nadal nie mogłem się przemóc. Opamiętałem się i stwierdziłem że napisano już wszystko co napisać chciałem i zostanie bojownikiem raz wtóry odłożyłem… do czasu.
Cytując mojego ulubionego walecznego chomika (https://youtu.be/TQuSJpmBK9Q?t=1m5s), „Wszędzie gdzie nie spojrzysz, NIC TO!”, ale jednak... . Pewnego ciepłego zimowego dnia, bo taki mamy klimat, Joe trafił w mój czuły punkt. Otóż pogodzony z przeniesieniem postanowień noworocznych 2017 i uaktualnieniem ich w stylu mojej żony, czyli „postaram się spróbować… [tutaj wpisz swoje postanowienie]” zostałem skonfrontowany z nowym typem reklam na Joe. „Zwiększył masę swoich mięśni o 766% w 3 miesiące”, krzyczał do mnie baner z ociekającym testosteronem Mister Properem. Tego było za wiele!
Odwlekałem zakup koszulki jeszcze kilka dni aby wytentegować sobie w głowie ten oto post, ale oto jestem i jeszcze raz serdecznie wszystkich witam!
P.S: Jeżeli całkiem przypadkiem, błąkają się tutaj gronowicze z grona "Lepiej jest bez faceta" oraz "Komputery i inne blaszaki" to pozdrawia ten sam GurU, który pod koniec życia serwisu je moderował.
witam wszystkich Bojowników po wielu, wielu latach obserwacji z kuluarów. Z tego miejsca z wypiekami wstydu na twarzy chciałbym się podzielić z wami moją historią.
Serwis odwiedzam już od czasów gównażerii kiedy to zasłyszałem oń na serwisie grono.net, który nie przetrwał próby czasu, a z którym byłem dość zżyty (a raczej z gronową społecznością moich gronek). Z racji iż nie byłem mentalnie gotowy na utratę kolejnego zabijacza czasu, wstępowałem jeno z rzadka, ale jak to zwykle bywa u osób uzależnionych nie pamiętam kiedy wizyty na joe przybrały charakter dzienny, czy też facebooko-podobny (w sumie to nie mam facebooka, więc trzeba gdzieś ten internetowy czas spędzić).
Byłem z wami kiedy YET królował na salonach i tańczył Fuldans , byłem z wami kiedy Ola Puchacz zagrała sobie na bojowniczych uczuciach i nie pokazała cycków, byłem z wami kiedy Lasior po raz pierwszy zabłysnął nie tylko zaczesem, byłem z wami kiedy Joe zawładnął Desdoid wraz z klonkontami pokroju Oazyspokoju, byłem z wami kiedy redakcja zagrała sobie na naszych uczuciach podmieniając Lasiora na ww. Trola, byłem z wami kiedy starali się wprowadzić ten cholerny player i jestem z wami teraz, kiedy Ruby pije uwarzone z subterralnych komentarzy piwo.
„Dlaczego dopiero teraz?” zapytacie.
„Z lenistwa” odpowiem.
Na swoje usprawiedliwienie chciałbym tylko napisać że to moja trzecia i finalna próba zostania bojownikiem. Dawno, dawno temu kiedy słońce było bogiem postanowiłem iż skrobnę coś tu i ówdzie, zasymiluje się, po-wydurniam się i poznam nowych ludzi. Założyłem konto, uzupełniłem z pełną pieczołowitością swój profil i niczym Tomyly Dżons w ściganym wkroczyłem na salony odziany w swój najlepszy avatar. Jakież było moje rozczarowanie kiedy moja niczym nie skrępowana chęć elektronicznych swawoli została, no właśnie… , skrępowana najzwyczajniejszą w świecie pandą.
Oburzony tak bezczelnym zmuszaniem MNIE, biednego żuczka, do daniny stwierdziłem że „nigdy więcej!”. Oszukiści i banda nowobogackich Zuckerbergów! I tak po raz pierwszy udałem się na odwyk na fochu. Mijały dni, tygodnie i miesiące, a jak wiadomo „jak kocha to wróci”. No więc wróciłem, ale po tak długiej nieaktywności jedyne co po mnie na stronie pozostało to… nic nie pozostało. Z mojego wrodzonego lenistwa postanowiłem nadal żerować na serwisie. I tak mijały kolejne dni, tygodnie i miesiące, aż do pamiętnego dnia kiedy w kuluary JoeMonster wkradła się cenzura. Ot wszelakie cycki, a nawet ich kontur stały się dla mnie przymusowym tabu. Początkowo nie było to zbyt wielkim problemem, bo cenzurę można było przeskoczyć prostym „tak tato, mogę już legalnie pić alkohol”, ale z czasem i to zostało zablokowane weryfikacją bojowniczą. Nastał czas uważniejszego przeglądania komentarzy, gdzie co jakiś czas pojawiał się nowy link, bo ten główny wygasł oraz googlowania zdjęć miniaturek. W tym miejscu chciałbym zaznaczyć, iż żaden cycek się przede mną nie ukryje (poza tymi Oly Puchacz)! Nawet ten ukryty pod swetrem spod którego wystaje jeno jeden „dzyndzel”. Jak łatwo się domyśleć, nie to skłoniło mnie do zostania bojownikiem. Nie skłoniła mnie nawet ogromna chęć zacytowania Bojownika propanbutan (https://youtu.be/DEhJgRveaV8?t=1m27s), pod sponsorowanymi artykułami, które Iskier starał się połączyć ze swoją pasją. Oj korciło! Nawet założyłem obecne konto gdzieś w tamtym okresie, ale nadal nie mogłem się przemóc. Opamiętałem się i stwierdziłem że napisano już wszystko co napisać chciałem i zostanie bojownikiem raz wtóry odłożyłem… do czasu.
Cytując mojego ulubionego walecznego chomika (https://youtu.be/TQuSJpmBK9Q?t=1m5s), „Wszędzie gdzie nie spojrzysz, NIC TO!”, ale jednak... . Pewnego ciepłego zimowego dnia, bo taki mamy klimat, Joe trafił w mój czuły punkt. Otóż pogodzony z przeniesieniem postanowień noworocznych 2017 i uaktualnieniem ich w stylu mojej żony, czyli „postaram się spróbować… [tutaj wpisz swoje postanowienie]” zostałem skonfrontowany z nowym typem reklam na Joe. „Zwiększył masę swoich mięśni o 766% w 3 miesiące”, krzyczał do mnie baner z ociekającym testosteronem Mister Properem. Tego było za wiele!
Odwlekałem zakup koszulki jeszcze kilka dni aby wytentegować sobie w głowie ten oto post, ale oto jestem i jeszcze raz serdecznie wszystkich witam!
P.S: Jeżeli całkiem przypadkiem, błąkają się tutaj gronowicze z grona "Lepiej jest bez faceta" oraz "Komputery i inne blaszaki" to pozdrawia ten sam GurU, który pod koniec życia serwisu je moderował.
Ostatnio edytowany:
2018-01-15 21:31:58
--
Ten wyżej to głupek. Zaraz, zaraz...