Dokumentacja fotograficzna I wojny światowej to miliony zdjęć. Po każdej ze stron.
Chcę pokazać tylko drobny ułamek, który jest związany z pewną ciekawostką. Otóż kilkadziesiąt milionów ludzi na frontach, którzy chcą się skomunikować z bliskimi pozostającymi w domach to jest spory problem. Żadna firma produkująca pocztówki nie dałaby rady w tych warunkach (pomimo, że to armia niemiecka zdecydowała o popularności pocztówki jako takiej i to Niemiec (ze Słupska) był jej wynalazcą).
Znaleziono proste rozwiązanie: robi się fotkę, z tyłu nabija stempel jednostki i poczty polowej i ... mamy pocztówkę!
Ma ona jeszcze i te zaletę, że bliscy otrzymują (mogą otrzymywać) zdjęcie tatusia/brata/syna/narzeczonego itd. zamiast obrazka emocjonalnie obojętnego.
No właśnie - obojętnego?
Co dostawały rodziny żołnierzy z frontów I wojny?
Np.
Pierwsze co się rzuca w oczy to wyraźna tęsknota za "normalnym" życiem. W sytuacji przedłużającej się wojny to nic dziwnego.
Radzono sobie z tą tęsknotą na różne sposoby.
Z czasem na frontach dużą popularność zyskiwało wszystko co przypominało choć trochę zwykłe dni.
Np. frontowe teatrzyki
a nawet cyrk
Czasem jednak rzeczywistość frontowa mogła przyprawić bliskich o palpitację serca.
Nie chodzi nawet o to, że dziecko widząc taka pocztówkę pytało mamy : - A który to tatuś?
Mamusia też mogłaby mieć kłopoty z rozpoznaniem. Co innego tu ...
Oczywiście, najłatwiej byłoby rozpoznać tatusia po uzbrojeniu
Tatusiowie tęskniąc za pozostawioną w domu dziatwą oddawali się często produkcji zabawek. Takich zdjęć jest naprawdę mnóstwo.
Czasami chwalono się nowoczesną amunicją
Jeśli chodzi o zwierzęta, to zdarzały się nawet w wojskowej propagandzie. Dwie pocztówki francuskie np.
Gorzej, jeśli ktoś chciał zrobić na bliskich wrażenie. Pół biedy jeśli epatował wielkością sprzętu. Wspólnego, bo wspólnego, ale zawsze.
Gorzej kiedy w grę wchodziły zniszczenia wojenne jak np. ta francuska lokomotywa
albo i gorzej
Humor wojskowy nigdy nie był przesadnie subtelny, niezależnie od armii, ale chyba i wrażliwość była nieco inna. Jak czuła się rodzina dostając takie np. zdjęcia?
Oczywiście, po takiej prezentacji "życia" w okopach
można było na następnej napisać "Spoko, wynaleźliśmy ochronę dla naszych okopów przed granatami, ale czy to uspokajało?
Z innych wynalazków - łuki do strzelania w kierunku wrogich okopów strzałami zaopatrzonymi w propagandowe ulotki.
" - Moja droga! Głodni nie chodzimy. Sierżant dostarczył właśnie świeżą wieprzowinę ..."
a z innych mięs ...
Zdarzała się na zdjęciach i egzotyka, wojna ostatecznie była światowa.
Jeńcy muzułmanie w rękach armii niemieckiej.
ew. żołnierze francuscy
A jeśli już o Francji mowa, to taki sztandar zdobyła niemiecka armia na froncie wschodnim wiosną 1917 roku. Hasła Rewolucji Francuskiej były, jak widać, uniwersalne.
Można od tego wszystkiego było skrzywić sobie psychikę
inaczej mówiąc - dostać kota
Jak reagowały na te zdjęcia rodziny? Musimy, niestety zgadywać.
Chcę pokazać tylko drobny ułamek, który jest związany z pewną ciekawostką. Otóż kilkadziesiąt milionów ludzi na frontach, którzy chcą się skomunikować z bliskimi pozostającymi w domach to jest spory problem. Żadna firma produkująca pocztówki nie dałaby rady w tych warunkach (pomimo, że to armia niemiecka zdecydowała o popularności pocztówki jako takiej i to Niemiec (ze Słupska) był jej wynalazcą).
Znaleziono proste rozwiązanie: robi się fotkę, z tyłu nabija stempel jednostki i poczty polowej i ... mamy pocztówkę!
Ma ona jeszcze i te zaletę, że bliscy otrzymują (mogą otrzymywać) zdjęcie tatusia/brata/syna/narzeczonego itd. zamiast obrazka emocjonalnie obojętnego.
No właśnie - obojętnego?
Co dostawały rodziny żołnierzy z frontów I wojny?
Np.
Pierwsze co się rzuca w oczy to wyraźna tęsknota za "normalnym" życiem. W sytuacji przedłużającej się wojny to nic dziwnego.
Radzono sobie z tą tęsknotą na różne sposoby.
Z czasem na frontach dużą popularność zyskiwało wszystko co przypominało choć trochę zwykłe dni.
Np. frontowe teatrzyki
a nawet cyrk
Czasem jednak rzeczywistość frontowa mogła przyprawić bliskich o palpitację serca.
Nie chodzi nawet o to, że dziecko widząc taka pocztówkę pytało mamy : - A który to tatuś?
Mamusia też mogłaby mieć kłopoty z rozpoznaniem. Co innego tu ...
Oczywiście, najłatwiej byłoby rozpoznać tatusia po uzbrojeniu
Tatusiowie tęskniąc za pozostawioną w domu dziatwą oddawali się często produkcji zabawek. Takich zdjęć jest naprawdę mnóstwo.
Czasami chwalono się nowoczesną amunicją
Jeśli chodzi o zwierzęta, to zdarzały się nawet w wojskowej propagandzie. Dwie pocztówki francuskie np.
Gorzej, jeśli ktoś chciał zrobić na bliskich wrażenie. Pół biedy jeśli epatował wielkością sprzętu. Wspólnego, bo wspólnego, ale zawsze.
Gorzej kiedy w grę wchodziły zniszczenia wojenne jak np. ta francuska lokomotywa
albo i gorzej
Humor wojskowy nigdy nie był przesadnie subtelny, niezależnie od armii, ale chyba i wrażliwość była nieco inna. Jak czuła się rodzina dostając takie np. zdjęcia?
Oczywiście, po takiej prezentacji "życia" w okopach
można było na następnej napisać "Spoko, wynaleźliśmy ochronę dla naszych okopów przed granatami, ale czy to uspokajało?
Z innych wynalazków - łuki do strzelania w kierunku wrogich okopów strzałami zaopatrzonymi w propagandowe ulotki.
" - Moja droga! Głodni nie chodzimy. Sierżant dostarczył właśnie świeżą wieprzowinę ..."
a z innych mięs ...
Zdarzała się na zdjęciach i egzotyka, wojna ostatecznie była światowa.
Jeńcy muzułmanie w rękach armii niemieckiej.
ew. żołnierze francuscy
A jeśli już o Francji mowa, to taki sztandar zdobyła niemiecka armia na froncie wschodnim wiosną 1917 roku. Hasła Rewolucji Francuskiej były, jak widać, uniwersalne.
Można od tego wszystkiego było skrzywić sobie psychikę
inaczej mówiąc - dostać kota
Jak reagowały na te zdjęcia rodziny? Musimy, niestety zgadywać.
--
Podpisz=pomóż! https://ratujmyhematologie.pl/