Dzisiaj idę sobie. Stąd, dotąd. Ot miasto moje kochane. Ulice zapchane, śmietniki pełne, ludzie gdzieś się spieszą, jak zwykle zresztą.. jednak mnie samemu jakoś niespieszno.
Tak w ogóle to chciałem się z Wami czymś podzielić - wczoraj szef powiedział, że mogę zacząć szukać nowej pracy. Dzięki serdeczne Władku! Niech Cię jasny szlag..
Idę dalej, myśli latają mi po głowie, właściwie to nawet jest ok, chyba że jeszcze sobie tego faktu do końca nie uświadamiam. W głowie gdzieś głęboko zaczyna o sobie dawać znać myśl co dalej? Nagle. Kurde. Leży. Leży sobie na środku chodnika, jakby wołał do mnie spod przykrywającej go
gazety. A ludzie co? Idą. biegną, omijają i wymijają i nie widzą. Schylam się, podnoszę to czerwone cacko.
Otwieram. Karty, zdjęcia, dokumenty i
Kasa. Dużo kasy. Szmal. Hajs. Matko kochana. Kurde, o ja pierd**e. Stówki powpychane jak sardynki w puszce. Dobra. Znalazłem. Są moje. A może jednak nie?
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą