Szukaj Pokaż menu

Stach - drwal nad drwale

28 387  
20   14  
Kliknij i zobacz Monster Galerię!Wcale nie tak daleko, w maleńkiej wiosce na skraju lasu żył drwal, o imieniu Stach. Miejscowość, której próżno by szukać nawet na najdokładniejszych mapach, słynęła na cały kraj z kunsztu jej mieszkańców, krzepkich drwali tak biegłych w swoim fachu, że nikt na świecie nie mógł im dorównać.

Dziadek Stacha był drwalem, ojciec Stacha był drwalem, nic więc dziwnego, że Stach nauczył się trzymać w ręku siekierę, zanim jeszcze wypowiedział pierwsze słowo. Wyrósł na mężczyznę wielkiego i silnego jak tur, który jedną ręką podnosił nawet największe kłody. Od wczesnej młodości Stach bez większego wysiłku wygrywał doroczne mistrzostwa drwali, na które zjeżdżali do wioski śmiałkowie z najdalszych zakątków Skandynawii.

Pewnego roku na zawody przyjechał drwal, którego imię powtarzano w miejscowej karczmie z coraz większym szacunkiem. Stach początkowo był trochę zaniepokojony, ale kiedy przyjrzał się przeciwnikowi, żylastej chudzinie, która nawet w kapeluszu ledwie sięgała mu do brody, poczuł się znacznie pewniej. Od świtu do zmierzchu rąbał z łoskotem drzewa, ani na moment się nie zatrzymując, zostawiając za sobą przesiekę, szeroką jak świeżo zaorane pole.

Bombowy początek tygodnia

41 631  
179   10  
Jak to jest, że rzeczy tak straszne i złe jak wybuchy bomb atomowych są jednocześnie tak piękne?




Nie każdy wie, ale jednym z krajów, który posiada bombę jest Francja, znana z "bojowej" armii,

Anegdoty o ludziach teatru X

15 498  
12  
Kliknij i zobacz Monster Galerię!Czy wiesz, że istnieje instrument do próbowania młodych talentów? Chcesz się dowiedzieć jak wygląda? To poczytaj...

Stefan Jaracz, grając w molierowskiej ‘Szkole żon’, zauważył, że występujący z nim Władysław Lenczewski jest pod gazem. Cztery akty poszły gładko, ale w piątym biedny Lenczewski wysiadł zupełnie. Było to tak zabawne, ze Jaracz nie mógł się opanować i odwróciwszy się tyłem do widowni, zaczął się śmiać. Bezradny Lenczewski, mimo suflerskiej pomocy, machnął ręką, podszedł do rampy i z rozpaczą zwróciwszy się do widowni, wyjąkał:
- To są słowa, których wypowiedzieć niepodobna!

***

Józef Węgrzyn pracując z pewnym reżyserem wysłuchał uważnie wielu uwag dotyczących roli, którą miał grać. Długo milczał, wreszcie rzekł:
- Oj, kochany, bo zagram tak, jak pan to sobie wyobraża!

***

Józef Grodnicki, który w latach trzydziestych był dyrektorem Teatru Lubelskiego, wyjeżdżał w lecie ze swoim zespołem na występy do Krynicy. Zwykle na okres ten angażował tzw. kasowych aktorów. Kiedyś gościnnie występujący w zespole Grodnickiego Mieczysław Frenkiel zwrócił uwagę na stylową kanapę stojącą w dyrektorskim gabinecie.
- Jest to instrument – wyjaśnił Grodnicki – do próbowania młodych talentów.

***

Stanisława Wysocka, będąc na generalnej próbie jakiejś sztuki, zachwyciła się charakteryzacją jednego z aktorów, który grając marynarza, paradował w samych tylko portkach.
- Wspaniale – powiedziała Wysocka – robi to wrażenie autentyku. Cały obrośnięty!
Siedzący obok reżyser roześmiał się.
- Stasiu – powiedział – on jest w życiu taki kudłaty.
- Fe, to obrzydliwe - skrzywiła się Wysocka. - Jak można coś takiego pokazywać na scenie!

***

Do siedzącego w kawiarni Józefa Węgrzyna podchodzi pewien aktor.
- Co słychać, mistrzu? – zagaduje kłaniając się przesadnie.
Węgrzyn nie przerywa czytania gazety.
- Można się przysiąść?
Węgrzyn unosi brew.
- Ale upał – mówi dalej natręt, sadowiąc się na krzesełku obok. – A jak zdróweczko, mistrzu?
Węgrzyn nadal milczy, potrząsa tylko nerwowo gazetą.
- A jak tam, mistrzu, w Teatrze?
Wreszcie Węgrzyn nie wytrzymuje i rzuciwszy gazetę krzyczy:
- Coś się pan do mnie przyczepił, tyle ludzi naokoło, a pan do mnie?!

***

Pewien komik, grający maleńki epizod na początku I aktu ‘Hamleta’, pozostał któregoś wieczoru do końca spektaklu. W ten sposób obejrzał po raz pierwszy całą sztukę.
- To wcale niezłe – rzekł potem do kolegów – szkoda tylko, ze tak smutno się kończy.

***

Dyrekcję Teatru Lubelskiego po wyzwoleniu sprawował Antoni Różycki. Grał on wówczas m.in. Adwokata w ‘Adwokacie i różach’. Chłopca zaś, który na zakończenie I aktu wchodził z nim na scenę ze słowami: - „Panie mecenasie, zabiłem człowieka” – grał jeden z młodych aktorów Ryszard Piekarski.
Pewnej niedzieli wybrał się on rowerem do ukochanej, w okolice Lublina. Kiedy wracał już, pełen romantycznych reminiscencji, rower, stary powojenny grat, zaczął płatać mu figle; a to łańcuch, a to pedał, po kolei wszystkie części odmawiały posłuszeństwa. Sytuacja zaczynała być groźna. Piekarski grał bowiem tego dnia w ‘Adwokacie i różach’. Zrozpaczony chłopiec, kiedy na ostatek pękła rama roweru, wsadził pojazd na ramię i rozpoczął maratoński bieg, chcąc zdążyć na czas. Wpadł do teatru w ostatniej chwili, brudny, zziajany, w podartych spodniach. Przerażony inspicjent, nie pytając o nic, wepchnął go na scenę. Ten, nie mogąc złapać tchu, widząc przed sobą Różyckiego-Adwokata, zdołał wybełkotać:
- Panie dyrektorze, złamałem rower…!


Źródło:
Igor Śmiałowski opowiada… [anegdotki teatralne]
Wydawnictwo Iskry, 1973.

W poprzednich odcinkach...


12
Udostępnij na Facebooku
Następny
Przejdź do artykułu Bombowy początek tygodnia
Podobne artykuły
Przejdź do artykułu Ludzie, którzy mieli niesamowitego farta
Przejdź do artykułu Anegdoty o malarzach XVI
Przejdź do artykułu Najlepsze miejsca na spędzenie udanego urlopu
Przejdź do artykułu Anegdoty o ludziach teatru IX
Przejdź do artykułu Liczniki i kokpity w samochodach, które wyprzedziły swoje czasy
Przejdź do artykułu Anegdoty o malarzach XV
Przejdź do artykułu 7 oszustów i przekręty tak zwariowane, że aż trudno w nie uwierzyć!
Przejdź do artykułu Autentyki CCXXI - Nr Klienta...
Przejdź do artykułu Anegdoty o ludziach teatru VIII

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą