Szukaj Pokaż menu

Sprawdź wzrok! Znajdź 3 różnice!

194 101  
811   175  
Długie siedzenie przed monitorem może mieć zły wpływ na nasz wzrok. Sprawdźmy więc w jakim jest stanie...

Kliknij i sprawdź wzrok!

Za chwilę zobaczysz 2 zdjęcia, tylko z pozoru identyczne, zadanie polega na szybkim znalezieniu 3 szczegółów, którymi się różnią. Włącz stoper i kliknj na "Czytaj dalej"...

Nudzisz się? A masz kasę?

86 314  
192   22  
Nuda to straszliwa rzecz. Ale nie dla osób, które mają pieniądze...

Kliknij i zobacz więcej!

Oto kilka sposobów na nudę dla osób, które maja kasę...

Wielka księga zabaw traumatycznych CXXII

26 138  
38   3  
Kliknij i zobacz Monster Galerię!Jeśli szukasz tu czegoś z czego można się pośmiać zrywając boki - zawiedziesz się. Natomiast jeśli trafiłeś tu szukając ludzi, którzy niemalże trafili do księgi Darwina - zapraszam. Dzisiejszym bohaterom w komplecie udało się przeżyć, choć były i złamania i zranienia...

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom, których psychika nie jest wypaczona stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...

SKOK

Dawno temu, będąc siedmioletnim pomysłowym dzieckiem, doświadczałem wielu przykrości i bólu związanego z moimi eksperymentami. Potwierdza to moja niechlubna statystyka złamań. Było ich w sumie 6, ale o jednym chciałbym dokładniej opowiedzieć. Było piękne, czerwcowe popołudnie. Kolega miał dzień wcześniej urodziny, na które dostał Action Mana z pięknym, ogromnym, pomarańczowym spadochronem. Oczywiście jako odważny i rządny przygód obrońca wszechświata, postanowiłem przetestować sprzęt kolegi. W tym celu wdrapałem się na ponad trzymetrowego orzecha z owym spadochronem i z ogromnym co prawda strachem, ale zrobiłem krok naprzód. Ku mojemu zdziwieniu kawałek pomarańczowej, syntetycznej szmaty wcale nie spowolnił mojego swobodnego spadania, a ja gruchnąłem z impetem o ziemię. Niewiele pamiętam, wiem, że był strach na górze, panika w powietrzu, przerażające chrupnięcie kości na dole, a potem pamiętam zdeformowaną, nadętą jak bania rękę i potworny, przeszywający ból. Na tym się jeszcze przygoda nie kończy.
Do końca dnia pokutowałem z swój durny pomysł. Otóż kolega stwierdził, że moja ręka jest stłuczona i zaczął ją rozluźniać, poprzez wykręcanie na wszystkie strony. Prawdopodobnie podczas "zabiegu" jeszcze bardziej dołamał mi kość. Natomiast prawdziwy horror zaczął się w szpitalu. Otóż z niewiadomych przyczyn (chodziło chyba o jakieś antybiotyki, które niedawno skończyłem zażywać) nie można mnie było uśpić, ani nawet znieczulić, a ręka musiała być nastawiona od razu. Lekarz więc zabrał się do tego bez zastanowienia i szybkim, energicznym pociągnięciem połączonym z bardzo mocnym uściskiem nastawił mi kość. W pierwszej chwili poczułem ból ze 100 razy silniejszy niż podczas złamania. Nie miałem siły krzyczeć i byłem na granicy utraty przytomności. Lekarz miał szczęście, że byłem słaby i połamany, bo gdybym miał sposobność, to z pewnością wydrapałbym konowałowi oczy. Do dzisiaj mam problemy reumatyczne z tą ręką. Skoków z drzewa z zabawkowym spadochronem stanowczo nie polecam.

by Dwukropek @

* * * * *

ŚMIETNIK

Miałem wtedy 7 lat. Był lipiec, ciepło, słońce. Bawiłem się z kolegami z podwórka "w ganianego". Akurat mnie złapano i musiałem za wszystkimi biegać. Doleciałem do śmietnika (położonego na krawężniku, otoczony murem) i wywróciłem się. Wstałem myśląc, że nic mi nie jest, ale zobaczyłem, iż moja lewa stopa jest rozcięta tuż koło kostki (było widać kość). Oczywiście, pobiegłem do domu i jak to rodzice zobaczyli to od razu zadzwonili do sąsiada, który nas podwiózł do szpitala w Bielsku (nie wiem dlaczego nie po karetkę). Skutek? Zostałem właścicielem czterech szwów. Dziś została niewielka blizna.

by Chemik333 @

* * * * *

GAZ

Jeden mój kolega (Nazwisko z litości pominę) Bawił się w kieszeni kurtki z ortalionu zapalniczką. Młodzież tego nie pamięta ale kiedyś był taki materiał. Szczelny i nieprzepuszczalny nie to co dzisiejsze polary i gorateksy. Jak juz napsikał z nudów gazu sporawo to bezmyślnie pokręcił kółeczkiem i.... PIERDUUUT!!! Wyrwało mu kawał kurtki. Ręka poparzona a smętne resztki kieszeni płonęły kapiąc kroplami plastiku.

by Amiz74 @

* * * * *

GRUNT TO STRATEGIA

Dawno, dawno temu, gdy w czasie Śmigusa-Dyngusa nie liczyła się jeszcze wielkość wiadra, postanowiliśmy razem z kumplem zostać Panami Ulicy W Lany Poniedziałek. W przeddzień Wielkanocy zebraliśmy się w ciepłe popołudnie razem z całym sprzętem wodnym, jaki każdy mógł znaleźć, aby obmyślić taktykę na zbliżające się Święto. Pomimo naszych fascynacji wojskowością (w szczególności strategią) szybko przeszliśmy od rozważań teoretycznych do praktyki, w czym pomogła znajdująca się w pobliżu studnia z wodą. Pech chciał, że blisko była również spora sterta dachówek w różnym stanie rozbicia. Kumpel biegł w jej kierunku, naturalnie starając się ją ominąć. Ale, że akurat moja "seria" dosięgła jego oczu - nie bardzo widział gdzie tak naprawdę dokładnie biegnie. Efekty: skręcona kostka w jednej nodze, skóra zdarta do kości w dwóch miejscach drugiej nogi, niemal miesiąc chodzenia o kulach. Ja natomiast zostałem "Panem Swojego Pokoju", gdzie spędziłem Śmigusa czytając karnie "Anię z Zielonego Wzgórza".

by El_idiot

* * * * *

Z GŁÓWKI

Miałem wtedy jakieś 8, może 9 lat. Pokłóciłem się z bratem (2 lata starszym) i w fali agresji postanowiłem się rozpędzić i walnąć go z główki. No a że głowę miałem skierowaną w dół (widziałem tylko podłogę) to nie zauważyłem, że brat się odsunął, a ja walnąłem w kaloryfer (taki stary z żebrami). W sumie trochę zabolało, no ale ja dzielny udawałem, że mnie nie boli. W pobliżu była mama i jak mnie zobaczyła to trochę pobladła. Wzięła mnie do łazienki, przemyła czoło i zaczęła mi przykładać zimne metalowe przedmioty do czoła. Ja cały czas zapewniałem, że mnie nie boli, jednak po tym jak zobaczyłem swoją krew trochę zwątpiłem. Bliznę na czole długości 1 cm mam nadal.

by Pa_bl @

* * * * *

BOLESNY SPORT

Miałem wtedy jakieś 6-7 lat. Graliśmy z kolegami z osiedla w nogę. Pech chciał, że boisko służyło również do gry w siatkówkę i miało wkopane w ziemie dwa metalowe słupy do rozwieszenia siatki. Do dziś pamiętam jak pochłonięty grą biegłem do przodu patrząc w bok na kolegę i krzycząc, żeby podał. Piłka poszybowała do mnie w pięknym podaniu, już prawie ją przyjąłem gdy nagle słup! Potem było już tylko błękitne niebo i straszny ból głowy.

by Wielkij00192 @

* * * * *

TO SE POBIEGAŁA

To wydarzyło się, jak byłam bardzo malutka (dopiero co nauczyłam się chodzić). Maniakalnie biegałam naokoło stołu w salonie. Pod oknem stała sobie niewinnie wyglądająca ława. Nie wiem jak to się stało, ale strasznie się rozpędziłam i potknęłam, w wyniku czego wyrżnęłam twarzą w ową ławę. Skutkiem tego były wybite obydwie jedynki. Jedna wbiła mi się w podniebienie - trzeba było jechać do dentysty, żeby mi ją wyciągnął. Ale to dopiero rano kiedy mama zauważyła, że twarz mam dosłownie fioletową. Do dziś czuję tego skutki - uwypuklone podniebienie zaraz za przednimi zębami.

by Little_girl93 @

* * * * *

TAKI TIK POZOSTAŁ

Pewnego razu (wiek ok. 10 lat) byłem u sąsiadów bawić się z koleżanką z klasy. Wpadliśmy na pomysł skakania wyczynowego. Mianowicie miało to wyglądać tak: Skakaliśmy z piłki (tej do skakania) ponad skakanką na materac. Po paru skokach koleżanka poszła coś zrobić do łazienki (umyć buzię, czy coś więc toaleta była jeszcze wolna), a ja kontynuowałem zabawę ćwicząc by być jeszcze lepszym. W końcu tak skoczyłem, że przeskoczyłem materac i wylądowałem na ścianie, do której był przymocowany kaloryfer żebrowy. Szybko poleciałem do toalety by nie nabrudzić krwią niczego (zachowując czystość umysłu). Okazało się, że akurat Mamusia leciała już po mnie w momencie mojego ostatniego skoku. Wróciłem do mieszkania i jak się dowiedziałem, że trzeba jechać zszyć ranę (krew nieźle mi "kapała"), zacząłem płakać ze strachu przed igłą. Po jakimś czasie pojechałem do szpitala i mnie zszyli.
Aktualnie mam bliznę na czole długości 3,5 cm, a siostra mówi, że mi trzymała ranę po obu stronach, by mi się nie rozlazła szrama i że widziała mi czaszkę. Nie jestem pewien, czy akurat po tym zdarzeniu mogę podnosić jedną brew niezależnie od drugiej.

by Galicjanin @

* * * * *

NIE BYŁA GORSZA

Będąc słodkim dziewczątkiem w klasie drugiej otrzymałam od babci rower górski. Różowy, duży rower, z wysoką ramą, która była tak mniej więcej na wysokości mojej klatki piersiowej. Wsiadanie na ową maszynę wymagało podprowadzenia jej do schodów tarasowych, zsiadania nie uwzględniono, pedałów z największym trudem dotykałam czubkami palców, a i to nie zawsze. Nauka utrzymania się na tym środku transportu zajęła mi kilka minut, po czym dumna z siebie (i rowerka) pojechałam zaszpanować koleżance. Była ona od roku posiadaczką zgrabnej i dopasowanej do swojego wzrostu granatowej damki. Zastałam ją właśnie na tym rowerze. Przemyślna dziewczyna znalazła górę piachu, wysokości tak mniej więcej dwóch metrów, bardzo stromą. Zjeżdżała z niej sobie, a ja nie mogąc być gorsza również postanowiłam tejże rozrywki zakosztować. Dachowanie rowerem zakończyło się: 8 metrową smugą, na pół metra szeroką moich zdartych pleców, wybiciem szczęki kierownicą i pożegnaniem dwóch mlecznych zębów.

by Iwona_K @

* * * * *

STARY A GŁUPI

DESKOROLKA


Kilka lat temu jako stateczna matka zakupiłam mojemu małoletniemu synowi deskorolkę. Chłopczyna wyczyniała na desce różne cuda, a ja patrząc na to przypominałam sobie czasy podstawówki, kiedy to i ja umiałam poruszać się na deskorolce (chodzi mi o zwykłą jazdę, bo tych różnych trików o niezrozumiałych nazwach to ja w życiu bym się nie odważyła).
Ale do rzeczy. Dziecię wyniosło deskę przed dom, a mamusia (czyli ja, stara głupia) zapowiedziałam, że TERAZ JA!. Ułożyłam "fachowo" jedną stopę na desce, drugą wykonałam piękny "odpych" i po uzyskaniu rozpędu dołożyłam nogę na deskę. Tylko chyba nie tam gdzie trzeba. Deska poleciała dość wysoko w powietrze, a ja zaliczając po drodze łokciem ścianę domu z łomotem przygrzmociłam plecami w beton. Oczywiście deska musiała wylądować na mnie. Dziecię popatrzyło na mnie - rozpłaszczoną w bólu na glebie - z góry młodym okiem i nie stwierdzając rozlewu krwi wymruczało cos o głupocie starczej. Ale przynajmniej pozbierał mnie z ziemi. Dobre dziecko, ale nie chce brać przykładu z matki.

by Ewa_c11

Traumatycy i wszyscy inni przeżywające mrożące krew w żyłach przygody! To seria o Was i dla Was! Klikaj w ten linek i pisz! Opisz naprawdę traumatyczną historię, która zagości na stronie głównej i którą przeczytają tysiące ludzi! W tytule maila wpisz WKZT, to mi bardzo ułatwi zbieranie opowiadań.

UWAGA! Znaczek @ występuje przy nickach osób, które nie założyły sobie (jeszcze) konta na najlepszej stronie z humorem na świecie!
38
Udostępnij na Facebooku
Następny
Przejdź do artykułu Nudzisz się? A masz kasę?
Podobne artykuły
Przejdź do artykułu 12 lifehacków tak idiotycznych, że niemal genialnych
Przejdź do artykułu Lansky: Wspomnienia kierownika wesołej budowy II
Przejdź do artykułu 12 faktów o pasie cnoty. Rzeczywistość była dość brutalna
Przejdź do artykułu Lansky: Wspomnienia kierownika wesołej budowy I
Przejdź do artykułu 7 oszustów i przekręty tak zwariowane, że aż trudno w nie uwierzyć!
Przejdź do artykułu Lansky: Kierownik po godzinach
Przejdź do artykułu Martin A. Couney uratował tysiące dzieci, bo nie wiedział, że to niemożliwe
Przejdź do artykułu Oszczędnie na temat Szkotów
Przejdź do artykułu Kiedy byłem mały, myślałem, że telewizja... III

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą