Aktorskich popisów poza sceną ciąg dalszy...
W warszawskiej szkole teatralnej, w latach pięćdziesiątych, impostację głosu wykładał prof. Aleksander Michałowski. Pewnego dnia uczniowie przyszli na lekcję z resztkami niedokładnie zmytej szminki, poprzednia bowiem godzina była nauką charakteryzacji. Profesor uderza w klawisze fortepianu i każe powtarzać dźwięczącą nutę. Jeden z niemuzykalnych uczniów niemiłosiernie fałszuje.
- Co to – pyta profesor – ucharakteryzowałeś się na głuchego?
***
Rodzice pewnego młodego człowieka, który marzył o zawodzie aktorskim, uprosili Bolesława Leszczyńskiego, by zechciał przesłuchać ich syna i zawyrokować, czy w tym zawodzie „będą z niego ludzie”. Leszczyński wysłuchał uważnie recytującego młodzieńca, po czym zmarszczył brwi:
- Synku – rzekł – takim aktorem, jak ja, nie będziesz, a takim jak mój teść, Rapacki, nie warto.
***
Popularny komik Roman Kierasiński był niezwykle łasy na brawa. W ‘Niespokojnym szczęściu’ Milutina grał oberżystę rozśmieszając widownię swoimi przejęzyczeniami i sztuczkami.
W drugim akcie tej sztuki zbierał zwykle największe brawa. Pewnego wieczoru publiczność śmiała się wprawdzie, ale brawami ulubieńca nie nagrodziła. Kierasiński stanął jak wryty. Spojrzał na widownię i zdziwiony zapyta:
- Co to, nikogo dziś nie ma?
***
Pewien reżyser, znany ze swych oszałamiających pomysłów inscenizatorskich, w rozmowie z aktorem, któremu proponował zagranie Hamleta, usłyszał następującą odpowiedź:
- Tak, ale czy w pańskiej inscenizacji rola królewicza duńskiego nie będzie tylko epizodem?
***
Kazimierz Rudzki, jako uczeń gimnazjum, miał napisać wypracowanie pt. „Rozwinąć i uzasadnić myśl, zawartą w strofie Słowackiego: Roję, śnię, harfy używam lub bicza”. Oddając je profesorowi przy tytule zrobił odsyłacz: ‘Harfy oraz wszelkie instrumenty muzyczne do nabycia w firmie B. Rudzki, Warszawa, ul. Marszałkowska 146’.
***
Henio Szlachet wypełniał w latach pięćdziesiątych blankiet personalny. W rubryce ‘czy ma krewnych za granicą’, nie napisał nic. Kolega, który pomagał Heniowi w wypełnianiu owego blankietu, zapytał:
- Dlaczego nie napisałeś, że masz brata za granicą?
- Ja mam brata za granicą? – zdziwił się Henio. – To on ma mnie za granicą.
***
Józef Szajna projektował w warszawskim Teatrze Dramatycznym scenografię. Jednym z jej elementów był piękny taszystowski horyzont. Podczas próby świateł Szajna długo się zastanawiał, przekrzywiał głowę, mrużył oczy i nie mógł się zdecydować na kolor reflektora.
- Panie Józiu – zwrócił się do głównego elektryka. – Panie Józiu, gdyby można było brzeg tego horyzontu trochę ocieplić, pomyślmy, może ździebełko ugru. Jak pan sądzi? Tak, niech pan spróbuje dodać trochę złotego ugru.
- Już się robi – odrzekł Józio i odwracając się w stronę nastawni zawołał:
- Kaziu, daj no czwórkę czerwoną!
Źródło:
Igor Śmiałowski opowiada… [anegdotki teatralne]
Wydawnictwo Iskry, 1973.
W poprzednich odcinkach...
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą