Moja małżonka pracuje w firmie reklamowej, która ma swoją siedzibę po drugiej stronie ulicy - tzn. vis a vis, czyli na przeciwko - Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w miejscowości R.
W firmie tej (tzn. nie w ZUSie, tylko w tej reklamowej, po drugiej stronie ulicy, na przeciwko vis a vis) jest kserokopiarka. Zresztą zawsze była odkąd moja żona tam pracuje...
Ale że w ZUSie urzędniki mają kupę roboty, to wycwaniły się i postawiły ogólnodostępne ksero dla petentów w holu. Trza tam wrzucić pieniążek do maszyny kasującej, położyć se dokument na szkle, przykryć pokrywą i nacisnąć duży - zielony - okrągły - magiczny przycisk, coby kopia z drugiej strony wylazła. Oczywiście ZUSowska maszyna jest zaprogramowana tak, że nie wydaje reszty - więc jak ktoś nieświadomy wrzuci 1zł i chce zrobić jedną kserokopię dokumentu, to może se co najwyżej jeszcze cztery takie kserokopie dorobić i iść do kibla dupę se nimi podetrzeć (zresztą to nawet nie głupie rozwiązanie, bo w ZUS-owskich kiblach nie zawsze jest papier). Oczywiście piszę o tych kiblach przeznaczonych dla petentów, bo te służbowe (kible, tzn. toalety) są na klucz zamykane.
Niestety ludzie nie znają się na kserokopiarkach, bo szuflada do podajnika papieru nie jest niczym zabezpieczona i każdy może ją otworzyć i zabrać papier. Wtedy nie musieliby tyłka palcem podcierać, ale....
....teraz następuje akcja właściwa:
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą