W historii kina grozy jest kilka pamiętnych scen, które robią na
widzach piorunujące wrażenie, niekiedy nawet wywołując u nich skrajne
obrzydzenie. Aby taki efekt osiągnąć należy włożyć w twórczy
proces sporo pracy kreatywnych specjalistów od filmowych trików i
totalnego zaangażowania aktorów. Trzeba przyznać, że niektóre z
wykorzystanych pomysłów są co najmniej ekscentryczne, a poznanie
kulisów ich realizacji może skutecznie odczarować to, co
zobaczyliśmy na ekranie.
Jednym z
najefektowniejszych fragmentów „Obcego” w reżyserii Ridleya
Scotta jest moment, w której tytułowa kreatura, na oczach
przerażonych członków kosmicznej ekspedycji, rozrywa ciało swego
nosiciela i wydostaje się na wolność. Aktorzy nie do końca
wiedzieli czego będą świadkami, bo ekipa nie poinformowała ich o
szczegółach tej sceny, po to, aby ich reakcja zaskoczenia była jak
najbardziej realistyczna. A trzeba przyznać, że oprócz wrażeń
wizualnych artyści na planie potraktowani zostali
prawdziwą bombą zapachową.
Filmowcy uznali bowiem, że syntetyczne, ludzkie wnętrzności nie
prezentowałyby się na ekranie zbyt przekonująco, więc postanowili
wykorzystać też owoców morza – ośmiornic, kawałki ryb i
małże.
Po takie rozwiązania sięgnięto podczas kręcenia sceny
oględzin tzw. facehuggera, czyli istoty, która przytwierdza się do
ciała swej ofiary i składa w niej jaja. Stworzenie to było w dużej
mierze zbudowane z „części” zakupionych u lokalnych rzeźników
i handlarzy rybami. Ujęcia te należało jednak realizować jak
najszybciej, bo rekwizyty te szybko się psuły, a towarzyszący temu
zapach wywoływał mdłości u ekipy.
Druga część serii
o najsłynniejszym kanibalu w historii kina szokowała w wielu
momentach, a jednym z nich niewątpliwie jest scena, w której
tytułowy (anty)bohater na żywca zdejmuje agentowi FBI (w tej roli
zmarły niedawno Ray Liotta) pokrywę czaszki, a następnie zaczyna
karmić swoją ofiarę fragmentami jego własnego mózgu. O ile w
części ujęć aktor nosił na głowie specjalny, zielony czepek,
który w postprodukcji podmieniono na cyfrowo wygenerowany organ.
Jednocześnie jednak skonstruowano
pełnowymiarową, animatroniczną,
mrugającą i ruszającą oczami, kukłę będącą dublerem aktora.
Pamiętny thriller w
reżyserii Davida Finchera jest historią śledztwa w sprawie Johna
Doe, sadystycznego mordercy, którego ofiarami są osoby popełniające
grzechy, według teologii chrześcijańskiej – prowadzące do
utraty więzi człowieka z Bogiem. Jednym z nieszczęśników, którzy
mieli wątpliwą przyjemność wpaść w ręce Doe był narkotykowy
dealer o skłonnościach pedofilskich. Mężczyzna, według
przestępcy, winny był grzechu lenistwa, za co unieruchomiony zostaje
on na łóżku i utrzymywany tam przy życiu przez ponad rok. Do dziś
widzowie przekonani są, że gnijący, wychudzony człowiek, którego
ciała pokrywają rozległe odleżyny był kukłą stworzona na
potrzeby produkcji. W rzeczywistości jednak postać tę zagrał
Michael Reid Mackay – aktor o bardzo charakterystycznej urodzie i
wyjątkowo wątłej budowie ciała. W momencie kręcenia filmy,
artysta ten ważył zaledwie 43 kilogramy! Reszta to zasługa
znakomitej charakteryzacji.
Kino Davida
Cronenberga obfituje w motywy, które są, delikatnie mówiąc –
niesmaczne. Nie inaczej jest w przypadku nakręconej w 1986 roku
„Muchy”. W filmie tym poznajemy losy Setha Brundle’a –
prowadzącego badania nad teleportacją, uczonego. W wyniku
koszmarnego zaniedbania zasad BHP, podczas jednego z doświadczeń,
DNA bohatera zespala się z kodem genetycznym domowej muchy i bohater
powoli zaczyna mutować, finalnie zamieniając się z odrażającego,
wielkiego robala, które nie sposób ubić ani packą na owady, ani
Muchozolem.
W jednej ze scen
Seth dosłownie – rzyga na rękę byłego narzeczonego swojej
dziewczyny kwasem, który błyskawicznie
rozpuszcza kończynę
ofiary.
Aby osiągnąć tak spektakularny efekt, jaki mogliśmy
zobaczyć na ekranie, ekipa filmowa stworzyła realistyczną, woskową
dłoń, do której za pomocą specjalnych pompek, tłoczono sztuczną
krew i inne „płyny ustrojowe”. Następnie rekwizyt ten
podgrzewano za pomocą dmuchaw z gorącym powietrzem. Jako że cały
proces rozpuszczania się trwał parę ładnych minut, w
postprodukcji należało scenę znacząco przyspieszyć, aby widzowie
odnieśli wrażenie, że kończyna rozpada się w czasie dosłownie
kilku sekund.
A skoro już mowa o
zwracaniu treści żołądkowych, to głupio by było nie wspomnieć
o jednym z najbardziej znanych filmowych wymiotów, czyli o scenie z
„Egzorcysty”, w której to nawiedzona dziewczynka ordynarnie
obrzyguje tytułowego księdza zielonym szlamem. Do brody dublerki
aktorki grającą tę postać przymocowano rurkę, przez którą
tłoczono zupę z groszku! Spektakularny efekt to też zasługa
kamerzystów, którym udało się skutecznie oszukać widzów.
Niestety,
nie wszystko poszło zgodnie z planem, co w tym przypadku –
wyszło tylko na plus. Otóż maź miała uderzyć aktora grającego
księdza w jego klatkę piersiową. Artysta oberwał jednak prosto w
twarz, a jego reakcja na to była absolutnie autentyczna.
Candyman to
czarnoskóry niewolnik, który miał romans z białą kobietą,
został schwytany przez jej rodzinę. Oprawcy obcięli mu dłoń, a
następnie wysmarowawszy jego ciało słodką cieczą, rzucili mężczyznę na pastwę rozwścieczonych pszczół. Ponad sto lat
później wrócił on jednak jako demon, aby szukać zemsty na
współczesnych mieszkańcach ziem, na których niegdyś mieszkał.
Jego pojawieniu się zawsze towarzyszył rój pszczół. W jednej ze
scen owady te dosłownie –
wychodzą Candymanowi z ust.
Ten
fragment filmu wygląda bardzo realistycznie, bo… podczas jego
realizacji nie korzystano z żadnych efektów specjalnych. Aktor Tony
Todd musiał mieć założoną w przełyku specjalną tubę, aby
uniknąć ewentualnych użądleń. Zroszony też został płynem ze
specjalnymi feromonami,
dzięki którym owady nie zachowywały się w
stosunku do niego agresywnie.
Pszczoły, które
wystąpiły w filmie miały być łagodne, ale Todd nie do końca
wierzył w zapewnienia ekipy i zażądał od producentów obecności
na planie sanitariuszy oraz 1000 dolarów rekompensaty za każde,
ewentualne użądlenie. Było to naprawdę dobre posunięcie ze
strony aktora, bo oprócz umówionej gaży zgarnął on okrąglutkie
23 tysięcy dolarów za szkody, jakie owady mu wyrządziły...
Źródła:
1,
2,
3
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą