Szukaj Pokaż menu

Ktoś ci sprawdza podpis na karcie?

144 252  
666   124  
W ciągu całego swojego życia dokonałem około 15,000 transakcji za pomocą karty kredytowej. W zasadzie prawie wszystko kupuję za pośrednictwem plastiku. To, co mnie "męczy" w kartach kredytowych, to podpis. Kto go sprawdza? Nikt.

Podpisy na kartach kredytowych są całkowicie bezużyteczne. Mają na celu wyrobić w Tobie poczucie bezpieczeństwa, tak jak na przykład kontrole na lotniskach. Moje pytanie brzmiało zatem - do jakiego stopnia muszę zdurnić swój podpis, zanim ktokolwiek w ogóle zauważy? Tak wygląda mój faktyczny podpis:

Widać, że bez specjalnego podrasowywania mam podpis jak małpa po dwóch ścieżkach (inni nie są aż tak bezpośredni; twierdzą, że to podpis wysoce utalentowanego kurczaka). Tak wygląda moja sygnatura, kiedy nie muszę podpisywać się w miejscach o wysokości 6 mm:

XIX wiek - czyli co śmieszylo naszych dziadów

30 695  
2   14  
Kliknij i zobacz wiecej babć prezentujących wdzięki!Jeśli wydaje ci się, że dowcipy, które poznałeś rok, dwa lub trzy lata temu to były nowości, to nie zdziw się gdy znajdziesz je wśród poniższych XIX-wiecznych anegdot prasowych. Oto mała próbka tego, co rozbawiało naszych dziadków w pewnym XIX-wiecznym czasopiśmie (pisownia oryginalna):

Na Jarmarku. Wywoływacz: Sami oto widzicie - można nabyć coś z najnowszego wynalazku, jak to: chiński dyament, którym nawet najgłupszy szkło rznąć potrafi! - Proszę! niech pan profesor spróbuje.

* * *

Razu pewnego spadł oficer z konia a do tego na ulicy. żyd przechodzac mimo a widząc to zawołał: "Panie oficer, tego by mi się nie przytrafiło!" - "Co, żydzie? czy lepiej na koniu jeździć potrafisz aniżeli ja?" - To nie, odpowiedział żyd - ale jabym na konia nigdy nie wsiadł".

* * *

Do pewnego domu bankowego wchodzi chłopek, stawia krzesło na środku i rozpiera się na niem. Na zapytanie zdziwionego bankiera, czegoby żądał, powiada: "Golić!" "Jakto? - rzecze bankier - czyż to tu golarnia?" - Albo co? - była odpowiedź chłopa - przecież pytałem na ulicy i powiedzieli mi, że tu golą, a nawet bez mydła."

Wielka księga zabaw traumatycznych LXVIII

22 547  
3   6  
Auć! Klikaj szybko!Ropa i aceton się palą. Sypki piasek czasami przestaje być sypki. A jabłuszko nie zawsze jabłuszkiem jest. Jedno zawsze jest wspólne. Boli!

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom o nie wypaczonej psychice stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...

WIADERKO

Moja siostra dzieckiem będąc nie wpadła do kociołka z magicznym napojem, ale i bez tego była silną babą. Bawiła się któregoś pięknego dnia w piaskownicy z jakimś kolegą i kuzynką, a że zbyt wiele zabawek w tej piaskownicy nie było więc musieli się nimi dzielić. I tak oto moja siostra władczym głosem zażądała wydania jej wiaderka, bo ona musi ulepić wierzę zamku. Kuzynka, która owe wiaderko właśnie użytkowała nie bardzo chciała je oddać. Ale moja siostra (szczyt delikatności i opanowania) skołowała jakimś cudem cegłę i spuściwszy ją na głowę naszej kuzynki spokojnie oddaliła się i nucąc pod nosem lepiła swój zamek nie przejmując się półżywą rodziną leżącą po drugiej stronie piaskownicy. Po tym wydarzeniu długo nie mogła bawić się w piaskownicy, a wszyscy na podwórku zaczęli się jej bać.

by Foobu

* * * * *

ZIARENKA

W przedszkolu, było to na etapie "starszaków" robiliśmy wyklejanki z ziaren zbóż. Wyklejaliśmy serduszka, gwiazdki i co tylko dusza zapragnie. Ale jak się może skończyć taka zabawa?
Oczywiście wyłącznie wpadnięciem na pomysł, że ziarenka pasują do dziurek w nosie i uszach! Ja nie rozumiem do dziś, że przedszkolanki o tym nie wiedziały, bo zakończyło się to wizytą na pogotowiu 8 dzieci. W tym i moją.

by Misiaczko

* * * * *

KASKADER

Podstawówka 7 klasa, zima więc oddajemy kurtki do szatni. Droga do szatni przechodziła przez hol gimnastyczny, idę sobie i widzę odskocznie i materace. Przyszła mi genialna myśl, ze sobie skocze i zrobię salto, jak "pomyślałem" tak zrobiłem. Wystarczył, że przez przypadek wziąłem większy rozbieg niż był potrzebny. W powietrzu zorientowałem się, że powinienem już lądować, ale niestety rozpoczynałem już drugą sesję salta, które powstrzymał koziołek gimnastyczny od którego się odbiłem twarzą wprost na ścianę. Na ścianie zatrzymałem się także twarzą. Ale co to nie Ja, wstałem, poszedłem jeszcze do nauczycielki powiedzieć jej, że nie jestem przygotowany na lekcje. Nauczycielka blada powiedziała, żebym poszedł do pielęgniarki. Nie wiedząc o co biega choć troszkę obolały polazłem do niej, a ona każe mi leżeć i się nie ruszać. Pielęgniarka wezwała koleżankę z klasy żeby poszła po moją mamę bo miałem wypadek. Koleżanka zrobiła, jak jej kazano - poszła i powiedziała mojej mamie, że sobie skręciłem kark. Podczas jej podróży do szkoły przejeżdżała właśnie erka na sygnale do mnie, więc mamie się po drodze zemdlało. Miałem połamany nos wstrząśnienie mózgu, złamane 3 żebra i leżałem 3 tygodnie w łóżku.

by Niezarejestrowany

* * * * *

ALE JAZDA

Kiedy miałem około 10 latek mama postanowiła odwiedzić koleżankę. Tak więc ja i mój zapakowany w wózeczku braciszek czekaliśmy wytrwale na klatce przed blokiem, aż mama skończy się dopieszczać w łazience. No i nuda zrobiła swoje, chwyciłem za wózek i zacząłem pędzić z nim po chodniku wchodząc ostro w zakręty i wyobrażając sobie przy tym że biorę udział w wyścigu. Zabawa skończyła się jak wykonałem tzw. "dęba" unosząc przednie koła wózka do góry i dając mega przyspieszenie. Mój mały braciszek bezwładnie oddał się pod działanie grawitacji i wylądował na betonowych płytkach. Mama była wściekła, nici z wycieczki, no i do dzisiaj nie wiem czy brat jest taki głupi sam przez siebie czy mu trochę pomogłem.

by Yahoo84

* * * * *

ACETON

Byliśmy z kumplem w 7 klasie podstawówki i, jak to większość dzieciaków w tym wieku, mieliśmy różnorakie pomysły. Ostatnim hitem stały się zabawy z podpalaniem acetonu. Skąd zdobyliśmy buteleczkę tego specyfiku, nie pamiętam, ale doskonale pamiętam ostatnią naszą zabawę z nim. Nalaliśmy trochę do kałuży i podpaliliśmy, o dziwo fajnie się zajęło, ale zaczęło przygasać więc postanowiłem dolać. W trakcie dolewania płomień skoczył na butelkę i zrobiło się nieprzyjemnie, bo wszystko nagle paliło mi się z rękach. Odruchowo rzuciłem butelkę za siebie. Prosto w twarz kumpla. Efekt: brak owłosienia twarzy (brwi, rzęs), liczne poparzenia 2-go stopnia i poparzenie uszu 3-go stopnia.

by Halniak

* * * * *

KORBKA

Miałem może z sześć lat i byłem bardzo grzecznym dzieckiem, więc rodzice nie bali się mnie zostawiać samego w zamkniętym pokoju, kiedy obok trwała impreza (jakieś imieniny czy cuś). Kupa zabawek, ale już się nimi zdążyłem znudzić więc trzeba było kombinować. Jako jedna z zabawek służył mi telefon. Taki stacjonarny, ale z korbką jeszcze. Wystawały z niego dwa kabelki więc wymyśliłem, że połączę je z kablem od magnetofonu typu "jamnik" podłączę i będę dzwonił. No i tak zrobiłem. Podłączyłem i zakręciłem korbką. Kupa huku i wszystkie korki wystrzelone w kosmos. Nikt nie wiedział, co się stało, a ja po ciemku rozmontowałem maszynerie. Nawet do mnie nie zajrzeli, czy się coś nie stało, ani czy się nie boje ciemności...

by Gtr76

* * * * *

GRANATY

Mięliśmy 10 może 12 latek, gdy na blokowisku budowano garaże. Postanowiliśmy na budowie pobawić się w wojnę. Dwie wielkie hałdy piachu posłużyły za bazy, na nich poustawialiśmy jakieś dechy i kawałki blachy i płyt i tak to powstały dwa bunkry. Ustaliliśmy, że rzucamy tylko grudkami piasku a nie kamieniami. Taka mała klauzula ze względów bezpieczeństwa (jak by wojna była bezpieczna). I tak naparzaliśmy w siebie w dwuosobowych teamach, aż mi się nie sfarciło. Otóż kolega z przeciwnej drużyny oberwał parę razy z rzędu postanowił się zemścić. I zaczął lepić kule z piasku jako że granaty. A że przy którymś rzucie granatem dostał w łeb, padł plackiem, a swój granat przyjął na twarz nie wytrzymał i łupnął wielką grudą betonu którą ja z kolei przyjąłem na głowę. Skończyło się to trzema szwami, kupą krwi, a bliznę z tyłu głowy mam do dzisiaj.

by Thunderdj

* * * * *

SKOK ŻYCIA

Mając jakieś 8-9 lat (ok 20-stu lat temu) mieszkałem koło budowy, na którą to przywieźli górę piachu. Poszliśmy tam na ten "plac zabaw", ktoś wpadł na pomysł by poskakać w ten piach. Oczywiście apetyt rośnie w miarę jedzenia, wiec skakaliśmy z coraz to większej wysokości. O dziwo nic nikomu się nie stało. W nocy lało okropnie, ale już rano w niedzielę było słonecznie, nie czekając polecieliśmy na "plac zabaw". Jeden z kolegów pognał na III piętro budynku, zobaczyliśmy go na nie wykończonym balkonie, pomachał nam i skoczył. Piach po ulewnym deszczu nie był juz taki sypki, a skoki dzień wcześniej też swoje zrobiły. Skok skończył się otwartymi złamaniami obu kończyn dolnych, dwuletnią rehabilitacją i straszną awanturą w domu.

by Rochaz

* * * * *

JABŁUSZKO

To strasznie głupie. Miałem koło 10 lat - rozbiliśmy ze starszym bratem pod jabłonią namiot - tak niefortunnie, że gałęzie z jabłkami zwisały na tropiku, z czym od wewnątrz widoczne były kuliste kształty - jak piłki tenisowe. Wzięliśmy kije i od wewnątrz namiotu waliliśmy w nie, a potem wychodziliśmy i patrzyliśmy ile jabłek udało nam się w ten sposób "wybić". Brat namówił mnie, żebym oparł na namiocie brodę a zgadnie delikatnym stuknięciem pałki, która z tych kul jest moją brodą. Naprawdę nie wiem co skusiło mnie, że się zgodziłem. Oczywiście od wewnątrz wyglądało to jak zwisające jabłko. Brat zdenerwował się, że nie mógł utrafić we mnie i walną na odlew mocno w kolejne jabłko. Skończyło się klasycznym nokautem, szwami na brodzie i blizną, którą nosze do dzisiaj.

by Niezarejestrowany

* * * * *

STARY A GŁUPI

PIEC


Kiedyś musiałem zająć się domem babci (kiedy była chora). Był tam wtedy piec węglowy do ogrzewania. Ponieważ wróciłem dość późno do lokalu, a zima była śnieżna, trzeba było zrobić coś żeby dało się spać w tym domu. Poszedłem więc do kotłowni, owinięty w kurtkę, czapkę, szalik, rękawiczki. Nakładłem gazet i drzewa do pieca, zapaliłem, pali się, więc dołożyłem węgla i poszedłem do domu oglądać TV. Po 10 min zdjąłem rękawiczkę żeby sprawdzić czy kaloryfery są już trochę ciepłe. Nic. kaloryfery jak zamarznięte, para z ust. Drugie podejście do pieca - efekt ten sam. Więc co? Samochód, stacja benzynowa, kanister i 5 litrów ropy. "Albo ja albo ty piecu" pomyślałem. Załadowałem piec gazetami, drewnem i węglem. Wlałem około 4 litry ropy, odczekałem chwilkę "żeby nasiąknęło" i ognia. Dwie zapałki i nic. Trzecia dała efekt. Straciłem grzywkę, brwi i rzęsy, oraz znaczne wysuszenie cery. Sadze w kominie paliły się prawie do rana. Dym jak po dużym konklawe. W kurtce się śpi kiepsko pod kołdrą. Ale komin był czysty jak nigdy.

by J_bond

Traumatycy, wzywam Was! Opisujcie i wysyłajcie! Świat i strona główna Joe Monster należy do Was. Przeżyłeś traumatyczną przygodę i chcesz, aby świat się o niej dowiedział? Nic prostszego! Klikaj w ten linek i pisz!
3
Udostępnij na Facebooku
Następny
Przejdź do artykułu XIX wiek - czyli co śmieszylo naszych dziadów
Podobne artykuły
Przejdź do artykułu Polska to nie kraj, to stan umysłu – Kazik Staszewski pokazał mamę
Przejdź do artykułu Lansky: Wspomnienia kierownika wesołej budowy II
Przejdź do artykułu Perfidny trolling komputerowy
Przejdź do artykułu Lansky: Wspomnienia kierownika wesołej budowy I
Przejdź do artykułu Ludzie, którzy mieli niesamowitego farta
Przejdź do artykułu Lansky: Kierownik po godzinach
Przejdź do artykułu Najbardziej januszowe teksty, jakie pracownicy słyszeli w sklepie II
Przejdź do artykułu Rozkoszne diabełki XXXVIII

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą