Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Morderstwo rodziny Sharp - 36 lat i nikt nie został ukarany

53 101  
180   17  
Pewnego dnia czternastoletnia Sheila Sharp wróciła do domu, zastając część swej rodziny brutalnie zamordowaną. I jak to w małym mieście czasem bywa - wszyscy podejrzewają, kto to zrobił, ale nikt tego nie przyzna.

Przeprowadzka do lepszego miejsca

W listopadzie 1980 r. Glenna Sharp przeprowadziła się z piątką swoich dzieci do małego miasta w Kalifornii, z dala od agresywnego męża. Keddie było miejscem, do którego przeprowadzali się głównie ludzie z niskim przychodem. Mimo trudności w życiu, udało im się stworzyć bezpieczną miejscowość, w której żyło się miło. Mieszkańcy nie zamykali swoich drzwi, nie było to potrzebne. Do czasu.

Glenna, nazywana przez znajomych Sue, była osobą ciepłą, chociaż lubiła trzymać ludzi na dystans. Żyła biednie; mimo że pracowała, razem z pieniędzmi od byłego męża ledwo starczało jej na pokrycie podstawowych potrzeb swojej rodziny. A było ich sporo - najstarszy syn, Johnny, miał 15 lat. Córki, Tina i Sheila, 14 i 12, a najmłodsi chłopcy, Rick i Greg - 10 i 5 lat. Nic nie wskazywało na tragedię, która miała niedługo się wydarzyć.

Morderstwo


Był 1981 rok. Sheila Sharp tej nocy spała u koleżanki, córki sąsiadów. Kiedy wróciła, była świadkiem przerażającego obrazu - ciała matki, brata i jego znajomej leżały związane na podłodze w salonie, wszędzie rozchlapana była krew.

Przerażona dziewczynka, krzycząc histerycznie, pobiegła z powrotem do sąsiadów. Ci błyskawicznie zadzwonili po policję. Kiedy wszyscy pojawili się na miejscu zbrodni, z ulgą odetchnęli widząc trójkę dzieci całą i zdrową - dwaj chłopcy z przyjacielem leżeli w sypialni. Było to jednak nieco dziwne. Mimo że ściany były niezwykle cienkie, chłopcy przespali całe wydarzenie - obudziła ich dopiero Sheila. Ale Tiny nigdzie nie było. Niestety, policjanci pracowali mało profesjonalnie, nie zabezpieczyli odpowiednio miejsca zbrodni.


Mordercy związali wszystkie trzy osoby taśmą i kablem. Obok ciał leżał nóż do steków, który pod wpływem olbrzymiej siły wygiął się w drugą stronę. Innym z użytych narzędzi był młotek - według późniejszej analizy wykorzystano dwa różne, ale tylko ten został na miejscu zbrodni.
Ofiary zostały zabite w okrutny sposób, nic nie wskazywało na to, że szybki czy bezbolesny. Aż dziw, że nikt nic nie słyszał, przecież w Keddie dom stał obok domu.

Jakby tego było mało, na miejscu zbrodni zostało wiele krwawych odcisków palców, przez co policja wiedziała, że jest to sprawa bardziej osobista i nie stoi za tym żaden profesjonalista. Dodatkowo uznali, że morderców jest dwóch. Jednak nie porównano ich z odciskami mężczyzn, których później podejrzewano.


Śledczy bardzo późno przejęli się zniknięciem dziewczynki - zaczęto jej szukać dopiero następnego dnia. Niestety, wiele wskazywało na to, że została porwana, a im dłużej jej nie było, tym bardziej malały szanse na jej odnalezienie, w szczególności żywej.

Sen Justina


Justin, 12-letni przyjaciel chłopców, który był w ich domu tej nocy, powiedział, że śniło mu się krwawe morderstwo. W tym śnie towarzyszyło mu dwóch mężczyzn - jeden miał długie, czarne włosy, a drugi krótkie i brązowe. Mordowali rodzinę przyjaciół mniej więcej w taki sam sposób, jaki zanotowała wcześniej policja. Kiedy chłopiec skończył opowiadać, zawahał się i przyznał, że to jednak nie był sen. Wyjaśnił wszystko jeszcze raz, zaczynając od tego, jak wszedł do salonu i zobaczył mamę kolegi leżącą na podłodze, kiedy jeden z mężczyzn jeszcze ranił ją nożem. Widział także, jak mężczyźni zabierają ze sobą krzyczącą wniebogłosy Tinę i uciekają z domu.

A po Tinie wciąż nie było żadnego śladu. Zaczęto przepytywać tych, z którymi miała najczęstszy kontakt. Szybko znaleziono podejrzanego - był to nauczyciel, Joel Lipsey, w którego biurku znaleziono zdjęcie dziewczynki. Później okazało się, że jeszcze jedną odbitkę trzymał w domu, a że był już wcześniej skazany za stosunki intymne z nieletnimi, nie wyglądało to dobrze. Tylko że nauczyciel miał solidne alibi.

Zemsta za żonę?

W pobliskim domu mieszkał Marty Smart z żoną Marilyn, bliską przyjaciółką Sue, i dwoma synami. Jeden z nich to Justin, chłopiec, który był świadkiem morderstwa. Dzień po masakrze w domu Sharpów, Marylin zostawiła swojego męża.


Śledztwo wciąż trwało. Podejrzewano, że tylko Sue miała zginąć tego dnia, a Johnny z przyjaciółką oraz Tina po prostu pojawili się w domu o niewłaściwej porze. Od razu prześledzono wszystkich, którzy mieli z Sue bliższy kontakt. Tak śledczy trafili na Bo, który pomieszkiwał u rodziny Smart. Bo i Marty Smart poznali się w wojsku, ostatnio planowali wspólny biznes. Mówiło się, że Bo wcześniej zajmował się szemranymi interesami i nie jest osobą, z którą chce się mieć kontakt.

Marylin zwierzała się swojej przyjaciółce z wszelkich problemów małżeńskich. Sue doradzała jej, żeby odeszła od męża, szczególnie że był on nieprzewidywalny i kobieta często bała się o swoje bezpieczeństwo. Tego samego dnia, w którym wydarzyło się zabójstwo rodziny Sharp, Marylin usłyszała, jak Marty rozmawia przez telefon. Mówił o Bo, że jeśli coś się nie wyjaśni, to kogoś zabije. Co to dokładnie znaczyło - nie wiadomo. Ale Marilyn, mimo że żaliła się wcześniej, jak bardzo jej mąż jest wybuchowy i że często się nad nią znęcał, nie uważała go za mordercę.

Marty został przebadany wykrywaczem kłamstw krótko po śmierci sąsiadów. Zdał śpiewająco. Dopiero wiele lat później jego terapeuta wyjawił, do czego przyznał mu się Marty na jednym spotkaniu. Tak jest, do morderstwa. Chwalił się, że udało mu się oszukać wariograf, a Sue zasłużyła na śmierć, bo nastawiała Marylin przeciwko niemu. Jednak nic nie mówił o zabiciu dwójki dzieci.
Można się dziwić, dlaczego tak późno - po przejrzeniu akt okazało się, że terapeuta już wcześniej o tym powiedział policji, tylko dziwnym trafem nikt się temu nie zamierzał bliżej przyglądać. Kiedy to wyszło na jaw, Marty już nie żył.

Sam Justin został zahipnotyzowany, żeby przypomnieć sobie dokładnie całe zdarzenie. Powiedział, że to Marty był jednym z widzianych przez niego mężczyzn. Gdyby było mało - Marylin wróciła do domu, żeby zabrać resztę swoich rzeczy; dzieci już były bezpieczne u jej rodziny. Wtedy znalazła zakrwawiony młotek.
Ale to się jakoś rozmyło - kiedy później zapytano ją o młotek, powiedziała, że nic takiego sobie nie przypomina.

Drugi podejrzany

Przesłuchanie Bo było bardzo chaotyczne. Powiedział, że był kiedyś policjantem, jednak szybko wyszło na jaw, że to nieprawda. Mówił, że wie, gdzie jest dom Sharpów, a potem utrzymywał, że jednak nie ma pojęcia, który to. Twierdził też, że przyjechał do Keddie miesiąc temu, a był tam tylko dwa tygodnie. Zapewniał, że nie spotkał Sue, a jednak wiadomo, że widzieli się przynajmniej dwa razy.

Wydawałoby się, że jest to sprawa chociaż odrobinę podejrzana i może warto to zbadać. Ale nie - Bo został od razu wypuszczony i więcej go nie kłopotano. Trudno się dziwić, jeśli był podejrzewany o bliskie kontakty z mafią. W końcu mężczyzna umarł z niewyjaśnionych przyczyn. Mówiło się, że upozorował własną śmierć i wyjechał.

Co z Tiną?


W 1984 roku ktoś zadzwonił na policję i powiedział, że znalazł czaszkę, która należy do Tiny. I niestety miał rację. Jednak nie podjęto trudu znalezienia człowieka, który dzwonił, mimo że musiał być w jakimkolwiek stopniu związany z morderstwem. W końcu ciało dziewczynki leżało zakopane prawie pięćdziesiąt kilometrów od jej domu, to nie mógł być zwykły domysł.
Już nie trzeba wspominać o ponownym zatarciu śladów przez brak zabezpieczenia miejsca zbrodni. Wyglądało to, jakby policja zupełnie nie chciała sprawy rozwiązać.

Od razu pojawiło się dużo różnych teorii - w końcu jeśli Marty chciał pozbyć się Sue, to dlaczego Tina była zakopana tak daleko od domu i kto miałby o tym donieść? FBI podejrzewało, że dziewczynka miała starszego chłopaka, który chciał z nią uciec; musieli zostać przyłapani, więc zabili świadków i uciekli. Dlatego ciało Sue miało być przykryte kocem - ostatni wyraz troski o matkę. A jako że Tina mogła żałować tego, co się wydarzyło, została zabita, żeby chłopaka nie wsypać. Jednak na to nie ma dowodów.

Mordercy bez kary


Szeryf Mike Gamberg przysiągł, że znajdzie mordercę. Był on znajomym Sue - ich dzieci bawiły się razem. Kiedy jednak zgłosił chęć pracy nad sprawą w 1981 roku, powiedziano mu, że jeśli się tylko do niej zbliży, zostanie zwolniony. Dostał się do niej dopiero w 2010 roku i od razu zwrócił uwagę na bałagan, który panuje w dokumentach. Dopiero wtedy dowiedział się, że ktoś przypadkowo odnalazł w pobliskim jeziorze młotek, który idealnie pasował do narzędzia zbrodni. A wyrzucenie młotka według niego nie było przypadkowe, bo był zbyt dobrej jakości, by się go ot tak pozbyć.

Może niedługo wyjaśni się, co tak naprawdę stało się 36 lat temu. Ale winni mogą już nie zostać ukarani.

Oglądany: 53101x | Komentarzy: 17 | Okejek: 180 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.04

18.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało