Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Jak powstają relacje między mężczyznami?

88 536  
272   69  
Ten wpis jest kontynuacją wpisu o utrudnionym dostępie do wzorców w życiu młodych mężczyzn i jest przeznaczony wyłącznie dla mężczyzn. Dziś postaramy się zrozumieć w jaki sposób te wzorce powstają. Dowiemy się też skąd biorą się męskie przyjaźnie i czym różnią się od kobiecych.

Ostatnio "popłakaliśmy" sobie nad tym, że "prawdziwych mężczyzn już nie ma" i dowiedzieliśmy się dlaczego tak jest. Wiemy, że dawno, dawno temu młodzi mężczyźni musieli przechodzić różnego rodzaju rytuały przejścia, by pokazać, że zasługują na nazywanie się mężczyzną. To były procedery przeważnie wyjątkowo okrutne i w dzisiejszych czasach nie mamy na nie miejsca, bo ciężko w skuteczny sposób nauczyć syna torturowania zakładników, zabijania sąsiadów, czy nawet owiec. Silne męskie relacje jednak w dalszym ciągu można budować.

Warto w tym miejscu przypomnieć, że kiedyś nie traktowało się dzieci jak dzieci, tylko jak małych dorosłych. Wymagało się od nich o wiele więcej niż dziś i nie przysługiwała im wielka taryfa ulgowa ze względu na wiek. Mali dorośli musieli wykazywać się na każdym kroku i starali się dorównywać tym większym dorosłym, dlatego bardzo szybko wychodzili z inkubatora i potrafili sobie sami radzić w życiu. Dzisiejszy model wychowania w pewnych przypadkach rozciągnął okres niemowlęcej nieporadności z 12 miesięcy do nawet 30 lat.

Jak wygląda męska przyjaźń i jak buduje się męskie relacje?

W zależności od płci mamy generalnie dwa koncepty tego czym jest bliskość i przyjaźń. Kobiety czują się bardziej komfortowo z osobami, z którymi długo przebywają. To może być spacer, wspólne oglądanie filmu, czy pogaduszki przy filiżance kawy. Jak widać budowanie silnych relacji odbywa się poprzez "współprzebywanie". Wyjątki pewnie są, jednak "wpadnij do mnie, pooglądamy film" ciężko usłyszeć od mężczyzny. Równie ciężko usłyszeć od kobiety "wpadnij do mnie weźmiemy młoty i whisky, najpierw rozwalimy ścianę, a potem rozwalimy siebie".

Skąd te różnice?

Mężczyźni (zupełnie inaczej niż kobiety) budują swoje relacje i silne przyjaźni poprzez współdziałanie. Krótko mówiąc, dwóch mężczyzn nie będzie nazywało siebie przyjaciółmi, jeśli nie zjedli razem beczki soli i nie wyruchali wspólnie niedźwiedzia. Im więcej pokonanych wspólnie wyzwań, tym silniejsza więź między nimi.

Ten (męski) świat jest brutalnie prosty. Dogadujemy się ze wspólnymi działaniami, mamy podobne spojrzenie na świat i podobne pomysły na rozwiązania – jesteśmy dobrymi kumplami. Pracujemy wspólnie i sprawnie dla osiągnięcia jakiegoś celu – możemy na sobie polegać, możemy być siebie pewni, możemy być przyjaciółmi. Wchodzimy wtedy w bliskie relacje.

Wspólne męskie działanie kojarzy się z miejsca z jakimś wyzwaniem czysto fizycznym, ale to może być dążenie do jakiegokolwiek innego celu, choćby praca zawodowa, czy działania bardziej kreatywne. Wiadomo, nic nie zastąpi takiego zwyczajnie przyziemnego i fizycznego wrzucenia kilku ton węgla do piwnicy, czy zbudowania altanki z drewna i strzelenia browarka po tym, a jakże, męskim zwycięstwie.

Może to dla niektórych brzmi trochę głupio i "nie na czasie", bo to przecież odzwierciedlenie prymitywnej mechaniki wspólnego wychodzenia na łowy, gdzie albo się dogadamy, utłuczemy bestię i wrócimy do wioski w chwale, albo bestia "utłucze" nas i wrócimy obdarzeni wstydliwą pogardą. Mimo wszystko, ten na pozór prymitywny schemat działa jak złoto do dziś.

Nie bez przyczyny wspominam o wspólnym piciu alkoholu, bo utarło się, że alkohol pijemy z ludźmi, którym ufamy i na których możemy polegać, bo to sprawdzanie siebie nawzajem w niecodziennej sytuacji. Właśnie dlatego czasem usłyszymy "Staaary, ja z tym gościem wódkę piłem", co ma uchodzić za dobrą monetę.

Czym jest bliskość (dla mężczyzn)?

Samą "bliskość" możemy definiować na wiele różnych sposobów i jedną z pierwszych definicji będzie bliskość fizyczna. Ta, o dziwo, też u mężczyzn występuje i jest najlepiej widoczna w tych typowych męskich przywitaniach, tej męskiej sztamie, tym zderzeniu się barkami, poklepaniu po plecach, za którym w najlepszym wypadku powinien pójść jeszcze głośny piracki okrzyk Arrrgh!

Tak, tak, wiem, że kobiety też czytają ten wpis, więc drogie Panie, wiedzcie, że samo przywitanie może mieć ogromne znaczenie dla mężczyzn i wiele mówi o nas, i o naszych "hierarchiach" w męskich społecznościach. Potrafimy wyrabiać sobie całe systemy przywitań i z tymi najbliższymi klepać się po plecach, a kiedy podamy komuś rękę przez rękaw swetra, to będzie jedną z największych obelg jakich możemy się dopuścić (w taki sposób gitowcy podawali rękę cwelom). Ten ostatni przykład to absolutne ekstremum, ale wywołane jest właśnie przez tworzenie męskich hierarchii szacunku. Ten świat jest okrutny, ale jest szczery. W dużym skrócie, jeśli gość nie zasługuje na nasz szacunek, to albo ma zniknąć z naszego pola widzenia, albo na ten szacunek zapracować. Niby okrutne, ale wymusza zwiększenie standardów i polepszenie jakości zachowań u tych, którzy na sztamę sobie nie zasłużyli, lub z drugiej strony, czyścimy w ten sposób naszą społeczność z "chorych" osobników, na których nie możemy polegać.

Wracając do meritum, nie będę tworzył koła na nowo i powtórzę definicję bliskości, którą przytoczył Pan Jacek Masłowski w swoim wykładzie o bliskich relacjach w życiu mężczyzn, bo definicja ta jest wręcz doskonała:

Bliskość to jest taki moment, w którym ja mogę ciebie o coś poprosić bez lęku w sercu i przyjąć twoją odpowiedź, zarówno pozytywną jak i negatywną, bez złości w sercu i w drugą stronę, mogę usłyszeć twoją prośbę bez lęku w sercu i odpowiedzieć zgodnie z tym jak ja chcę się do tego odnieść bez złości w sercu

Niby gadanie o jakimś tam sercu (faceci przecież mogą gadać o sercach tylko jeśli poruszają tematy kulinarne), ale doskonale oddaje płaszczyzny naszych relacji. W tym miejscu należy zastanowić się, czy my mamy w życiu choć jedną taką osobę, którą możemy swobodnie poprosić o pomoc w zakopaniu zwłok, albo, o zgrozo, o pożyczenie większych pieniędzy i nie będziemy się przed tym krępować i zastanawiać co odpowie, bo nawet jeśli odmówi, to w żaden sposób nie zmieni to naszych relacji. Tak szczerze, ilu mamy takich bliskich przyjaciół?

Na postawione przez siebie pytanie odpowiem sam: każdy z nas (mężczyzn) może policzyć takich przyjaciół na palcach jednej ręki i to przeważnie nawet w przypadku, w którym cztery palce obcięliśmy sobie siekierą. W wielu przypadkach będzie to 5 obciętych palców, bo często nawet z naszym pierwszym autorytetem, z ojcem, nie mamy takich bliskich relacji.

Wydaje nam się, że tak powinno być, że sami musimy sobie ze wszystkim radzić i nie odkrywać się przed nikim z naszymi słabościami.

Czy powyższe zdanie jest słuszne? I tak, i nie. Oczywiście lepiej być twardo stojącym na ziemi kawałem "skurwiela", który sam jest w stanie o wszystko zadbać, ale jest też druga strona medalu. Mężczyźni, nawet ci najtwardsi też mają uczucia, też mają emocje, też mają rozterki, problemy i całą gamę innych przeżyć, których nie dają po sobie poznać, bo muszą, czy chcą, być tym silnym gościem, gwarantem bezpieczeństwa, opoką, pomocą i stabilnym filarem, na którym ludzie z jego otoczenia mogą się oprzeć. Co robią ze swoimi emocjami? Zamykają je w sobie, duszą i za wszelką cenę starają się ich nie pokazywać, bo większość prób "wygadania się" kumplom skończyła się na usłyszeniu "a pierdoły jakieś, weź się ogarnij, idź na siłkę, napij się, wstań rano, zwal se konia to się uśmiechniesz, a nie pierdolisz jak baba".

Widzimy tutaj jasno, że gdyby relacja między tymi mężczyznami była naprawdę bliska, wytworzona przez wspólne działania, beczkę soli i niedźwiedzia, to ta rozmowa byłaby zupełnie inna.

Wiemy, że mężczyźni rzadko wchodzą w tak bliskie relacje i przez to, że nie rozmawiają o swoich problemach, popełniają np. wielokrotnie więcej samobójstw niż kobiety. Nie potrafią sobie z tym wszystkim sami poradzić i (myślą, że) nie mają się do kogo zwrócić. W takich przypadkach potrzebna jest pomoc, a przecież prawdziwy facet "nie pokazuje słabości" i "nie chodzi na terapię, bo to pedalskie". Rzecz jasna szkalujemy w tym miejscu takie podejście, bo każdy może znaleźć się w krytycznym punkcie, w którym potrzebuje pomocy.

To "męskie" podejście już się zmienia i dziś wśród setek i tysięcy inicjatyw zorientowanych na pomoc wyłącznie kobietom w ich rozterkach, znajdą się też takie pomagające mężczyznom, jak choćby Fundacja Masculinum. Czasem po prostu warto spotkać się z innymi facetami i pogadać o tym co leży na wątrobie, a nie zamykać się w otoczce męskich pozorów.

Ergo

(podobno słowo "ergo" na końcu artykułu dodaje +10 do bycia pseudointeligentem)
Silne męskie relacje tworzymy przez wspólne działania i, jak pokazuje życie, często ograniczamy je do minimum, lub nawet do zera, ale jeśli już sprawdziliśmy się z drugim mężczyzną, to ta przyjaźń i bliska relacja będzie w większości wypadków silna i wieczna, choćby nie wiem co, nawet jeśli nie gadaliśmy ze sobą przez parę lat, to nic się nie zmienia, nadal jesteśmy przyjaciółmi.

Każdy prawdziwy facet miewa też problemy i rozterki, z większością radzi sobie sam, ale czasem naprawdę potrzebuje pomocy drugiego faceta, choć przeważnie ciężko się przyznać, bo bywa, że nawet własnemu ojcu nie chcemy pokazać swojej słabości.

Mam nadzieję, że dzięki temu wpisowi część z nas lepiej zrozumie samych siebie, bo to podstawa dla budowania bliskich relacji zarówno z mężczyznami jak i z kobietami. Do tematu wrócimy jeszcze we wpisie o budowaniu relacji ojciec-syn, na który już dziś zapraszam.


Ten wpis jest kontynuacją wpisu o upadku wzorców męstwa i powstał na podstawie wykładu "Bliskie relacje w życiu mężczyzn" – Jacka Masłowskiego.
50

Oglądany: 88536x | Komentarzy: 69 | Okejek: 272 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało