Szukaj Pokaż menu

Kuchnia marzeń sprzed blisko 60 lat

65 377  
309   28  
"Dom nieużywany od 50 lat" przynosi na myśl zapuszczoną ruderę pełną pleśni i szczurów. Ale nie tym razem, projektant wnętrz Nathan Chandler w 2010 roku zakupił dom, który stał niezamieszkany od 1956 roku. Nie wiadomo dlaczego właściciele nigdy się do niego nie wprowadzili, ani kim byli, ale dzięki nim mamy niepowtarzalną możliwość zobaczenia jak kiedyś wyglądała nowoczesna kuchnia marzeń.

Jak opisać taką kuchnię jednym słowem? Różowa!

Wielopak Weekendowy DCXIII

68 589  
217  
Z dzisiejszego odcinka dowiecie się, jakich zabawek nie można używać w sypialni, komu udało się zablokować Warszawę oraz dlaczego umowa na czas nieokreślony to niekoniecznie najlepsze rozwiązanie...

Do ciekawych wniosków doszedł docent fizyki Sidorow analizując rachunek za usługi komunalne. Gdyby dostarczono tyle ciepła, za ile każą mu płacić, lej po wybuchu kamienicy byłoby widać gołym okiem z Księżyca.

by Peppone

* * * * *

Malezyjska dżungla i plantacja herbaty oczami bojowniczki Joe Monster

94 024  
312   43  
W drugiej części relacji z podróży po Malezji pozostawimy w tyle miasta, tłumy i świątynie i odnajdziemy spokój w otwartych przestrzeniach i pierwotnych lasach Półwyspu Malajskiego. Odwiedzimy najstarszą plantację herbaty oraz najstarszą dżunglę, a także będziemy cieszyć się ciszą w lesie mglistym.

WYŻYNA CAMERONA

Ze względu na zmianę planu podróży przepadł nam zarezerwowany nocleg, ale ze znalezieniem innego nie było problemu. Przywitało nas 20 stopni Celsjusza, deszcz i świeże powietrze. Och, jaka ulga po dwóch miesiącach w lepkim, filipińskim upale. I gorący prysznic! Pierwszy od dwóch miesięcy! Miałyśmy trochę problemów ze zdobyciem informacji na temat odjazdów autobusów następnego dnia, ponieważ właściciel hotelu usiłował nam wmówić, że nie ma transportu o tej porze do George Town. Oczywiście autobus był, a on o tym wiedział, tylko musiałyśmy się nachodzić i napytać. Minivan o 16-tej. Wygodny i praktyczny. W podobnej cenie jak autobus. Właściciel hotelu nas po cichu znienawidził.

Plantacja herbaty

Widok przecudny o poranku na wzgórza porośnięte krzewami herbacianymi. Iskrzące się liście herbaty w najstarszej plantacji w Malezji. Mimo że jestem strasznym śpiochem, to uznałam, że widok był warty bólu wstawania o 6 rano.



Krzewy herbaciane w naturalnym środowisku osiągają wysokość niemałych drzew. Jednakże taka wysokość nie ułatwia zbierania młodych liści, dlatego na plantacjach krzewy są regularnie przycinane i rosną w rządkach.

Jak uczesane grabkami.
 
Nic tylko biegać
 
A oto i ja. Zdjęcie robione przez Juliję.

Czarna, zielona i biała herbata pochodzą z tej samej rośliny. W zależności od sposobu suszenia powstaje czarna albo zielona herbata, do której można dodać różne zioła i owoce, aby osiągnąć określony smak. Biała herbata jest najlepszej jakości, robiona z najmłodszych liści.
 

Najgorszej jakości jest herbata w torebkach – pył, kurz i brud odfiltrowany razem z najdrobniejszymi, pokruszonymi liśćmi. To w pełni wyjaśnia dlaczego z jednego Liptona można zrobić trzy ciemnobrązowe herbaty ;)
 

Najlepsza herbata to taka, która po dodaniu wody rozwija się w liście. Takiej właśnie mogłam spróbować w herbaciarni na plantacji BOH. Niestety, moje mało wyrafinowane kubki smakowe stwierdziły jasno - herbata jak herbata, ale po zimnym poranku w polu wyśmienita.

Las mglisty (The mossy forest)

Kiedy przewodnik powiedział nam, że w środku lasu jest klimatyzacja - nie uwierzyłam mu. Myślałam, że żartuje. Jednak kiedy weszliśmy do środka okazało się, że rzeczywiście – jest chłodniej i przyjemniej niż na zewnątrz. To wszystko przez mech, który porasta tutejsze drzewa.


Nawet ziemia, po której się chodzi, nie jest ziemią a korzeniami i gałęziami porośniętymi mchem, przykrytymi liśćmi i zawieszonymi nad urwiskiem. Każdy krok sprawiał, że korzenie się uginały i powstawał głęboki, dudniący dźwięk.


W tym lesie rośnie także dużo pięknych, mięsożernych roślin.


Z wyjątkowo gadatliwym przewodnikiem rozmawiałyśmy też o jego doświadczeniu w kłusownictwie (albo jak on to ładnie określał - wyszukiwaniu okazów flory i fauny). Między innymi opowiedział nam o tym jakich zwierząt najbardziej się boi kiedy zapuszcza się w las. Można by pomyśleć, że to będą kobry, jadowite pająki albo malezyjskie tygrysy. Otóż nasz przewodnik najbardziej nie lubi szerszeni, bo są wredne, agresywne i uparte i potrafią nieźle człowieka podziabać. A największy strach wzbudzają w nim... kolorowe gąsienice. Dlaczego? Dlatego, że niektóre z tych małych kolorowych zwierzątek posługują się trucizną, która powoduje niewyobrażalny ból trwający przez kilka dni, na który nie pomaga absolutnie nic. Nasz przewodnik miał nieszczęście przypadkiem takie pogłaskać i nabawił się traumy.

By odciągnąć Waszą uwagę od przykrych tematów, poniżej paprotki:


Na koniec, zupełnie gratis i tylko dlatego, że przewodnik miał dobry dzień, zabrał nas do plantacji truskawek i do sanktuarium motyli. Po tym, jak ominął mnie polski czerwiec, cieszyłam się jak małe dziecko z kilku truskawek i truskawkowego soku. Sanktuarium motyli – no cóż, jeśli ktoś lubi wyrywać muchom nóżki, to pewnie będzie to dla niego duża atrakcja.


 

TAMAN NEGARA

Do Taman Negara, najstarszej dżungli świata, pojechałam sama, spodziewając się dzikiego, odludnego miejsca i trekingu. Trafiłam do resortu i ośrodka turystycznego w środku najstarszej dżungli świata. Moje wątpliwości rozwiał już widok dzieci i starszych ludzi w autobusie, zamiast młodych ludzi z plecakami. Bardzo się zawiodłam. Nie polecam nikomu, kto ma nadzieję zobaczyć dziką dżunglę, chyba że jedzie do Malezji z gromadką małych dzieci. To bardziej spacer po leśnym molo, do zrobienia w japonkach. Jedyne co mi się podobało, to inicjatywa przewodnika, który opowiadał o zastosowaniach mijanych po drodze roślin. Do miejsca w którym nocowałam płynęliśmy łódką w górę rzeki dobre 3 godziny. Z obu stron rzeki dżungla, z której czasem wyglądały małpy albo ptaki.
 

Czasem na brzegu pojawiały się rybackie chatki, łódki i sieci oraz dzieci Orang Asli – pierwotnych mieszkańców Malezji.
 
W malezyjskiej dżungli w końcu odnalazłam liany oraz dziwne powyginane pnącza.

Ten las sprawia zdecydowanie inne wrażenie niż moja filipińska dżungla. Czuć, że nie jest oswojony i gdzieś z tyłu głowy pojawia się myśl, że 200 tygrysów to wystarczająco dużo, żeby mnie zjeść.
 
 
Jak wcześniej wspomniałam, specjalna ścieżka została zrobiona z myślą o obserwowaniu ptactwa, które, o ironio, uciekło gdy tylko zaczęli jej używać turyści.
 

Byliśmy z wizytą także u Orang Asli. Wycieczka sprawiała wrażenie bardzo dziwnego parku tematycznego i wszyscy czuliśmy się niezręcznie podglądając miejscowych ludzi. Fajnie było jednak zobaczyć jak rozpalają ogień przy pomocy patyków w ciągu 10 sekund oraz spróbować postrzelać zatrutymi strzałkami. Dlaczego Orang Asli używają zatrutych strzałek? Dlatego, że szanują przyrodę i zwierzęta. Trucizna ogłusza upolowane zwierze w krótkim czasie i wtedy można je odnaleźć w dżungli i zabić. Jeśli postrzelonej zwierzynie uda się ukryć i nie można jej odnaleźć, to po jakimś czasie trucizna przestanie działać, a zwierzę obudzi się i ucieknie.
 
 

Jednak oglądanie brudnej wioski pełnej papierków po cukierkach mogliśmy sobie darować. Był to smutny widok ludzkiego zoo.
 
 
Specjalny rower do jeżdżenia po plaży

Tu kończy się relacja z mojej pierwszej wyprawy po Azji poza Filipiny. Udało mi się to wszystko zobaczyć tylko dzięki temu, że spotkałam na swojej drodze dwóch couchsurferów, którzy nas ugościli, oprowadzili po swoich miastach i okolicy oraz pomogli w zaplanowaniu podróży dwóm nieogarniętym dziewczynom. Należą im się za to podziękowania, bo wyprawę uważam za udaną i tym samym z całą pewnością nie ostatnią.

<<< W poprzednim odcinku

312
Udostępnij na Facebooku
Następny
Przejdź do artykułu Wielopak Weekendowy DCXIII
Podobne artykuły
Przejdź do artykułu Najbardziej januszowe teksty, jakie pracownicy słyszeli w sklepie II
Przejdź do artykułu Dziesięć ciekawostek o USA opisuje bojowniczka JM
Przejdź do artykułu Polska oczami Rosjanina
Przejdź do artykułu Korea Północna jakiej rząd nie chce publicznie pokazywać
Przejdź do artykułu 15 najdziwniejszych rzeczy, jakie barmani usłyszeli w pracy
Przejdź do artykułu 7 rzeczy, w których Korea Północna jest naprawdę dobra
Przejdź do artykułu Polska to nie kraj, to stan umysłu – Kazik Staszewski pokazał mamę
Przejdź do artykułu 7 być może zaskakujących faktów o introwertykach
Przejdź do artykułu Międzynarodowe stereotypy, czyli z kogo śmieją się inne narody

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą