Szukaj Pokaż menu

Kalendarz Adwentowy Joe Monstera

22 467  
108   7  
Mamy coś dla Ciebie! Coś, co pozwoli przeżyć Ci przedświąteczne wariactwo w błogim spokoju. Wyluzujesz się zupełnie! Oto cudowny Kalendarz Adwentowy, który sprawi, że nie zwariujesz w okresie sprawozdań, podsumowań i inwentaryzacji w pracy oraz szaleństwa porządkowo-zakupowego w domu.

Wejdź do Monster Galerii!

Przedstawiony, na zrobionym wczoraj zdjęciu, Kalendarz Adwentowy, należy do naszego Red.Nacz. Joe Monstera i jak widać jest on już "kilka dni do przodu" z "czekoladkami". Niewprawionym użytkownikom takich kalendarzy nie zalecamy wcześniejszego otwierania "okienek" bez konsultacji z lekarzem... ;) A Joe jest od kilku dni baaardzo spokojny... ;)

Dlaczego Bóg nie ma bloga

13 278  
2   12  
Jak się okazuje "inteligencja" niektórych komentarzy, umieszczanych przez internautów na różnych stronkach czy blogach, rozwija się od stworzenia świata... ;)

Pewnego dnia Bóg obudził się z pomysłem. Z pomysłem stworzenia świata. Oprócz stworzenia świata wpadł na pomysł założenia bloga poprzez który będzie mógł zarchiwizować tworzenie swojego dzieła. Jak postanowił tak i zrobił. Pierwszego dnia stworzył świat. A wieczorem to opisał. Następnego dnia rano zanim przystąpił do dalszego tworzenia świata sprawdził czy są komentarze. Były. Kilka pierwszych w stylu "świetny blog" albo "powodzenia" a nawet "wpadnij do mnie". Pełen optymizmu przystąpił do mozolnego trudu stworzenia swego dzieła. Kiedy skończył pracę znów to opisał. Rano pojawiły się następne komentarze – część takich jak poprzednie i jeden nowy "z niecierpliwością czekam na jeszcze". Trzeciego dnia z zapałem przystąpił do pracy. Czwartego też. Podobnie piątego, choć o poranku nieco zdziwił go komentarz:

- "A dlaczego Ziemia nie leży koło Saturna?".

Szóstego dnia stworzył swoje największe dzieło czyli człowieka. Siódmego postanowił odpocząć a odpoczywając, uważnie przeczytać wszystkie komentarze. I tu się troche zdziwił. Na początku natrafił na taki:

No, jeszcze tylko wciry od redakcji i macie świąteczne ferie...

14 432  
5   18  
Jesteśmy mniej więcej w połowie semestru, więc redakcyjna delegacja została zaproszona do szkół i uczelni na wywiadówkę. Bojownicy - sprawujecie się całkiem nieźle, i nieistotnym jest, po której stronie katedry akurat się znajdujecie...

Zająca rozważania biblijne wywiodły do zaiste niebilijnego wniosku... Swoją drogą, zazdrościmy tych średniowiecznych czasów i ówczesnej tężyzny

Rzecz się dzieje w mojej klasie na lekcji języka polskiego. Omawiamy Poszczególne tłumaczenia Biblii.
Polonistka: Kto wie jak się nazywa pierwsze tłumaczenie Biblii na język polski?
Klasa milczy. Po chwili polonistka pisze na tablicy " Biblia królowej Zofii"
Głos z tylniej ławki: Czyją żoną była ta królowa?
Polonistka: Już wyjaśniam. Ostatnia żona króla Jagiełły. Z nią, w wieku 70 lat Jagiełło wreszcie dorobił się syna....
Zachwycony głos z przedniej ławki: Stary człowiek i może......

Aleister!!! Na wszystkie demony Seta!!! UWAŻAJ!!!

Historia opowiadana przez wykładowców: W dawnych czasach jeden z profesorów miał taki dziwny zwyczaj, że rzucał kredą w studenta, który nie uważał. Jak student nie złapał kredy słyszał groźne: "Pan nie uważa. Proszę wyjść."
Raz student kredę złapał i odrzucił prosto w wykładowcę. Zaskoczony pan profesor powiedział tylko: "O cholera. Nie uważam"...
...i wyszedł

Echo tych zdarzeń odbiło się jeszcze na moich ćwiczeniach. Pan dr stwierdził, że student nie uważa i w powietrzu znalazła się kreda.
Kolega, który oberwał: O co chodzi?
Pan dr: Przepraszam, celowałem w tego pana obok.
Kolega: Nie ma sprawy (i rzucił w winowajcę z bliska)

(mamy nadzieję, że nie bolało Aleisterze...)

Eghardt przypomniał licealne czasy. Ech, łezka się w oku kręci, choć przez głowę również przemyka myśl, co będzie jak jego koledzy pójdą na studia...

Mamy w klasie ciekawego gościa, który ma wybitną tendencję do robienia rzeczy wesołych. Dzisiejsza sytuacja z WF-u:
Profesor sprawdza obecność, dochodzi do kolegi i pada tekst:
- Proszę pana, ja chciałbym zgłosić nieprzygotowanie, to znaczy mam strój, ale jest mały problem z butami...
Wszyscy wzrok w dół, kumpel stoi sobie na sali gimnastycznej w jakże pięknych klapkach. Ludzie w śmiech, wuefista wzrok w dół i tekst:
"To może idź sobie na plażę, albo coś..."

Jakieś tam głupie pytania na chemii padają dotyczące ruchu elektronów (że nie krążą po orbitach). Psorka:
- No bo kto każe elektronom latać po orbitach?
Kolega I: A czemu w takim razie planety krążą po orbitach? Kto im każe?
Kolega II: Pan Jezus...

Natomiast Spokz ma elokwentnego nauczyciela ze sporą dawką humoru:

Historyk i zarazem geograf w moim liceum też ma fajne fazy. Raz wszedł do klasy popatrzył na ans potem na kartki, które trzymał w ręku i powiedział:
-Spójrzcie przez okno.
No to wszyscy do okien.... i nic. Wszystko wydaje się być OK. Spojrzeliśmy pytająco na profesora, a on do nas:
- Co widzicie za oknem?
No to my, że:
- Drzewa, ludzi, ulice, samochody..
Tu profesor zadał kolejne pytanie:
- Co robią te samochody?
Kolega rzucił szybkie "odjeżdżają"
Na co profesor:
-To zupełnie jak wasza matura z geografii, właśnie sprawdziłem wasze klasówki...
 
Następnego dnia profesor (ten sam) oddawał sprawdziany z historii. Napisał na tablicy oceny i wymagane na nie punkty. Zrobił linię miedzy 3 a 4 i powyżej przemiłym uśmiechem na twarzy powiedział:
- To powyżej to science fiction…

Micbea daje kolejny dowód, że jednak najbardziej przewalone w szkołach średnich mają nauczyciele angielskiego... I jak tu się nie dziwić późniejszym telewizyjnym aferom...

Jestem anglistą. Jakiś czas temu uczyłem w podstawówce tworzenia liczby mnogiej rzeczowników (tylko regularnych, czyli przez dodanie "s" na końcu wyrazu). Na następnej lekcji odpytuję i oto jak wyglądała odpowiedź:
(N) - nauczyciel
(U) - uczennica

N - Jak w języku angielskim będzie liczba mnoga od słowa jabłko?
U – Hmmmmmmm…
N - No jak jest jabłko po angielsku??
U – Hmmmmmm…
Pozdpowiedź z klasy - Aple (powiedziane tak jak napisane)
U - Aple!
N - Apple (poprawiłem wymowę). No dobrze a jak tworzymy liczbę mnogą w angielskim?
U - Hmmmmmmmmm
N - No co dodajemy na końcu?
U - Hmmmmmmmmm
N - Dodajemy "s"!!! No to jaka będzie liczba mnoga?
U - hmmmmmmmmmmmmm... Japkas.

Elpresidente wspomina nieśmiertelnego majora z przysposobienia wojskowego. Nas natomiast zastanawia coś innego: Czy oni wszyscy byli majorami???

Opowiadał mi mój znajomy psycholog tak z 3 lata temu, a działo się chyba z lekko lat 20 do tyłu.
Otóż mieli na studiach szkolenia z przysposobienia wojskowego, no i jak to błyskotliwi studenci lubili się trochę pośmiać ze swojego prowadzącego używając w jego obecności słów, których on nie bardzo rozumiał (badając przy tym jego reakcje psychiczne oczywiście) a był to pewien ponoć bardzo sympatyczny major. No i pewnego dnia major zjawia się na zajęciach trochę spóźniony i niezbyt wesoły jak zawsze, no i jeden ze studentów:
- Ale Pan Major jest dziś sfrustrowany!
Na to major wstał, popatrzył po sali, następnie na swój mundur i zaczął otrzepywać spodnie rękami i rzekł z uśmiechem: Wybaczcie moi drodzy, to przy wysiadaniu z tego piekielnego auta musiałem się tak wybrudzić!

Natomiast opowieść poniżej nominujemy do nagrody grand prix w skądinąd sławnym programie "Urzekła mnie Twoja historia"...

Historię tą opowiadał mi kolega, dzisiaj szanowany lekarz rodzinny, świetnie za swoją pracę opłacany, a w wtedy, na początku lat osiemdziesiątych, poniewierany student lubelskiej AM.
Otóż na jego wydziale, biofizyki uczył pan nazwijmy go X, powszechnie nie lubiany i to nie tylko przez studentów ale i przez tzw. ciało pedagogiczne uczelni.
Pewnego razu do ostatniego już możliwego terminu zaliczenia u pana X stanęło dwóch studentów. Po odpytaniu ich, X stwierdził, że jednemu zalicza a drugiemu niestety nie. Wziął jeden z dwóch indeksów, wstawił tróję, potem podpisał i w tym momencie wszyscy zorientowali się, że pozytywa wstawił nie temu co trzeba. Chłopak był na tyle przytomny, że wyrwał mu indeks z ręki i wybiegł z pokoju.
Pan X zerwał się i rzucił się pędem za nim. Wybiegli z budynku i tu stał się cud. Studentowi udało się zatrzymać wolną taksówkę (przypominam początek lat 80-tych) Kazał się błyskiem wieźć do dziekanatu, znajdującego się w innej części miasta. Tam nie zatrzymując się nawet przy sekretarce, wpadł jak burza do dziekana. Opowiedział, w jaki sposób zdobył tróję i co się stało potem. Dziekan kazał mu siąść, wziął jego indeks, wpisał jedno z najpiękniejszych zdań w historii literatury, "zaliczam ..... semestr studiów ", podpisał się, namoczył w tuszu pieczątkę i trzymając ją w ręku czekał. Po kilku minutach do pokoju wpadł X i z progu krzyczy " Panie dziekanie....."
A dziekan na to:
- Za późno panie kolego. - i z całej siły wbił pieczątkę do indeksu .

Oczywiście, gdy podobne zabawne historie wydarzą się w waszym życiu, nie zapomnijcie podzielić się nimi na forum "KAWAŁKI MIĘSNE". Dla najlepszych - poczytne i zaszczytne miejsce na naszej stronie głównej! Innych nagród nie przewidziano - wciąż czekamy na coś co nas naprawdę powali... :)

5
Udostępnij na Facebooku
Następny
Przejdź do artykułu Dlaczego Bóg nie ma bloga
Podobne artykuły
Przejdź do artykułu Kiedy wychodzisz za mąż po 30. – Demotywatory
Przejdź do artykułu Autentyki XVII - telefoniczny sex z wesołym organistą i zawziętym lekarzem
Przejdź do artykułu Idioci są wśród nas IV
Przejdź do artykułu Autentyki wesołe jak Prezes NFZ po wypłacie
Przejdź do artykułu Ludzie, którzy mieli niesamowitego farta
Przejdź do artykułu Autentyki XVI - Kupujemy jajco z penisem słuchając walczyka w Sopocie
Przejdź do artykułu Faktopedia – Wyjątkowe wkładki do butów
Przejdź do artykułu Przyciemniane szybki w aucie
Przejdź do artykułu Jak to się robi w Ameryce...

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą