Najgłupsza zabawa z dzieciństwa XXII
Kolejny zbiór zabaw, które kiedyś wydawały się świetne. Niestety, z perspektywy czasu okazują się co najmniej dziwne...
Należy zacząć od tego, że w każdej podstawówce był woźny. W naszej jednak, dla urozmaicenia był pan Lokaj. Jak się okazało w szóstej klasie, miał tak na nazwisko... Pan Lokaj, dla wtajemniczonych mistrz ciętej riposty pan Józek, był mistrzem pewnej gry... Mało edukacyjna i kuratorium oświeconej oświaty, gdyby się dowiedziało, to zwolniliby pana Józka. Ale gra pokazywała kto naprawdę twardy, a kto tylko kozak. A gra zwała się "dupak". Zbierała się gawiedź przy wyjściu z szatni, wybrany przez pana Józka ochotnik zostawał pozbawiony swobód obywatelskich poprzez, kurde co tu ukrywać...
Wśród fal Wielkiego Jeziora leży sobie niewielka wysepka. Pośrodku wyspy wznosi się wysoka góra. Na jej zboczu znajduje się 10 źródełek: na dole, u podnóża góry - pierwsze, wyżej - drugie i tak dalej... Na samym szczycie góry, tak wysoko, że nie da się tam dojść - a co najwyżej dolecieć, umiejscowione jest dziesiąte, ostatnie źródełko.
Wszystkie źródła są zatrute. Jednakże, wypiwszy wodę z jednego źródła, można uniknąć śmierci, jeśli w ciągu 12 godzin wypije się wodę z jakiegokolwiek wyżej położonego źródła, która zadziała jak antidotum.
Na wysepce żyli sobie hobbit i gryf. Żyli zgodnie do czasu, gdy doszli do wniosku, że wyspa jest za mała dla nich obu. Postanowili zatem zorganizować pojedynek - przynieść po szklance wody, zamienić się szklankami i wypić. W ten sposób mieli przekonać się, kto z nich powinien zostać jedynym mieszkańcem i właścicielem wyspy.
Tak też i zrobili. W rezultacie przeżył hobbit.
Pytanie: Jak udało mu się przechytrzyć gryfa?
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą