Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Historia niemieckiego jeżyka

81 767  
720   21  
Fragment listu dziewczyny (Rosjanki, która wyszła za Niemca), z Niemiec do koleżanki w Rosji. Równie dobrze mógłby być wysłany do Polski, pointa zostaje ta sama.

Interpunkcja, ortografia i inne komentarze autorki listu zostały niezmienione i, mam nadzieję, nie bardzo zepsute przez tłumaczenie. Oddajmy jej głos.

Kliknij i zobacz więcej! 

... idę sobie na zakupy, patrzę: na poboczu drogi leży jeżyk. Nie zwinięty w kłębek, аle na wznak, łapkami do góry. Ryjek cały we krwi: pewnie uderzony przez samochód. Tu na przedmieściach często się zdarza potrącić zwierza. Jeże, lisy, żmije... czasem i jeleń się trafi.
Jakoś tak zrobiło mi się go szkoda: zawinęłam w gazetę, przyniosłam do domu.
Dzwonię do Helmuta, pytam co robić?
On do mnie: zanieś do szpitala, tam jest oddział weterynaryjny.
W porządku, niosę.
Wchodzę do gabinetu. Przyjmuje nas jakiś napompowany Dolittle: ponad 2 metry wzrostu, z fartucha dwa prześcieradła można by uszyć. Was ist los?! - pyta. Myślę sobie: rzeczywiście łoś! I, cholercia: zapomniałam, jak po niemiecku jeż. Potem już w słowniku sprawdziłam.
Biorę go na litość:
mówię, takie szajse się przydarzyło, kranken zwierzak, leczyć trzeba.
Nazwałeś się łosiem - kochaj jeżyki!
No i okazał się prawdziwym doktorem Dolittle: gęba mu się wykrzywiła, prawie płacze, biedaczyna. Tamponem przetarł, mało nie oblizał i walnął zastrzyk. O żesz, myślę, mało ma jeżyk swoich igieł?
Zaniósł zwierzaka na salę operacyjną. Proszę poczekać, mówi, około godziny.

Kliknij i zobacz więcej!

No, iść sobie to jakoś tak głupio - czekam. Minęło dobre półtorej godziny i wyłazi ten łoś.
Twarz wykrzywiona z żalu, jakby to był mój krewny.
Oznajmia: oj, jak dobrze, że pani na czas przyniosła to biedne stworzenie!
Die Traum, bardzo ciężka: będzie żył, ale zostanie inwalidą... Teraz, liebe Frojlajn, zabierać go, a nawet odwiedzać nie wolno: pacjent po narkozie.
Ani mi w głowie odwiedziny. I tu zaczął się pełen am Ende.
Dolittle kontynuuje: Przez parę dni pacjent (nоtа bеnе: jeżyk!) będzie musiał poleżeć na oddziale intensywnej terapii (dla jeżyków, ki ch**?!!!), a potem będzie go pani mogła zabrać.
Na twarzy miałam pewnie wypisane: A na cholerę mi w domu jeżyk-inwalida?!..
Chyba się połapał: Ale, być może to dla Pani zbyt obciążające i nazbyt wielka odpowiedzialność (ojojoj!!!). Wtedy może pani oddać zwierzę do schroniska. Jeśli mimo wszystko chciałaby go pani przysposobić, będzie trzeba załatwić kilka biurokratycznych formalności.
Zrozumiałam, że śmiech jest niewskazany: Niemiec smutny jak na pogrzebie Fuhrera.
Gaszę uśmieszek i pytam: - Zgoda na sprawowanie opieki? (nad jeżykiem, wtf!!!) -
odpowiada: a także opinię z urzędu miasta. Już ledwie się powstrzymuję, żeby nie wyjść z siebie. Opinię o zwierzęciu? - pytam. Ten zoofil całkiem poważnie odpowiada: - Nie,
opinię dotyczącą waszej rodziny, Frojlajn.
Dokument powinien zawierać informacje o tym, czy były w waszej rodzinie przypadki przemocy nad zwierzętami (z całych sił przeganiam z głowy obrazek Helmuta współżyjącego z jeżykiem!). Prócz tego urząd powinien potwierdzić, czy macie państwo odpowiednie warunki materialne i życiowe wystarczające do opieki nad zwierzęciem (znaczy czy nie jesteśmy za biedni dla jeżyka, wamać!!!). Starczyło mi sił by powiedzieć: to ja naradzę się z bliskimi, zanim zdecyduję się na tak poważny krok, by usynowić jeżyka. I pytam: ile jestem winna za operację? Odpowiedź mnie dobiła.

Kliknij i zobacz więcej!

"О, nie - mówi - Nic pani nie jest winna! Mamy federalny program ratowania zwierząt, które ucierpiały przez ludzi". I dalej - kadzi:
"Przeciwnie, otrzyma pani premię w wysokości 100 euro za poświęcenie własnego czasu i zwrócenie się do nas. Pieniądze otrzyma pani przekazem pocztowym (... osiem, dziewięć - jeeest!!!).
Jesteśmy wdzięczni za okazaną dobroć. Danke szeng, gutorechcig Frojlajn,
aufwiderzejn!" Do domu wracałam jak zamroczona, śmiać się już nie miałam siły.
A potem jakoś tak smutno mi się zrobiło: przypomniałam sobie nasz szpital, jak ciotka leżała po zawale. Jak nosiłam jej jedzenie trzy razy dziennie, pościel, naczynia; błagałam, żeby chociaż zbadali i jakieś lekarstwo przepisali...

Podsumowując, nasuwa się taka myśl: "Lepiej być jeżykiem w Niemczech, niż człowiekiem w Rosji".
 

Oglądany: 81767x | Komentarzy: 21 | Okejek: 720 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało